"Nosisz przeszłość w sobie, ciągniesz ją za sobą na grubym, niezniszczalnym łańcuchu bez względu na to, jak daleko w przyszłość patrzysz. Przez długi czas możesz ją ignorować, ale nie możesz od niej uciec."
~Nora Roberts
Chciałem pobyć sam z moją przeszłością. Nikomu o niej nie mówiłem, nawet Kyli, a jej się zwierzyłem. Słuchała mnie z uwagą, a kiedy mówiłem o zabójstwie Verny na jej twarzy pojawił się smutek i ból. Chciała mnie dotknąć.a ja ją wyrzuciłem z pokoju.
Miałem co do tego prawo. Nie chciałem by ktoś mi współczuł i starał się pocieszyć. Pogodziłem się z tym, kiedy minął wiek. Powoli starałem się zapomnieć o tym zdarzeniu, lecz moja pamięć robiła mi figle, przypominała mi o śmieci Verny w najmniej odpowiednich chwilach.
A może to oznacza, że jednak się z tym nie pogodziłem? No bo w końcu mogłem coś zrobić, ale nie ja wolałem się ukryć. Chociaż jakbym wyszedł też bym zginął. No bo ja, dopiero wampirze niemowlę pokonałoby dorosłe wampiry?
Wątpię.
Dzięki tej czarownicy zmieniłem się. Przez całe swoje ludzkie życie byłem narcystyczny, a kiedy stałem się wampirem manipulowałem każdym. Żyłem w wygodzie nie przejmując się czyimś losem. Ale kiedy ją poznałem dowiedziałem się jak okropne były moje czyny. Dzięki niej chciałem być dobry. Starałem się pomagać innym nie patrząc czy się zranię. Dzięki genom wampira szybko się regenerowałem. Nie wysługiwałem się już ludźmi. Żyłem tak dopóki władzy nie przejął ON. Potężny wampir łaknący władzy i krwi. Zabijał tych, którzy się mu sprzeciwili. Postanowiłem się ukryć chcąc zostać przy życiu nie wstępując do jego szeregów. Dowiedziałem się również, że narodziła się nadzieja na naszą wolność. Dziewczynka, która posiadała wielką moc. Przez siedemnaście lat starałem się ją odnaleźć, aż w końcu spotkałem ją w towarzystwie czarownicy. Odnalazłem jej dom i zapukałem. Otwarła mi przepiękna dziewczyna z cudownym uśmiechem na twarzy. Nie potrafiłem oderwać wzroku od jej oczu, które skojarzyły mi się ze szmaragdami. Po dłuższej chwili jej uśmiech zbladł a oczy się rozszerzyły. Nie wystraszyła się mnie tylko zdziwiła.
- Czego chcesz pijawko? - Powiedziała sucho.
- Chciałem z Tobą porozmawiać.
- Nie mamy o czym. - odparła nie zmieniając tonu swojego pięknego głosu.
- A mi się wydaje, że mamy. Twoja przyjaciółka jest bardzo cenna. - Cofnęła się lekko oszołomiona. Kiwnęła głową żebym wszedł. Przekraczając próg poczułem się tak jakbym wszedł w sam środek trąby powietrznej. Wyraz mojej twarzy musiał ją rozbawić, bo uśmiech znów zawitał na jej twarzy.
- Co to było?
- Zaklęcie. Więc, mów o czym chciałeś ze mną rozmawiać? - Stała z założonymi rękami przyglądając się mi. Westchnąłem.
- Nazywam się Damian Raivick. Wiem, że Twoja przyjacióła jest pół wampirem pół czarownicą. Nie chcę jej skrzywdzić wręcz przeciwnie, chcę ją chronić i szkolić. Mam dość zabijania przez Władcę i jego ludzi, a ona jest naszą jedyną szansą na to aby wszystko wróciło do dawnej normy. - patrzyłem na nią nie wiedząc jak zareaguje. Opuściła ręce i lekko się nachyliła do mnie.
- Zaufam Ci, ale tylko dlatego, że zawsze polegam na swojej intuicji. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Jeśli chodzi o moją przyjaciółkę to masz racje, tylko że ona nie ma pojęcia kim jest. Myśli, że wampiry i czarownice to postacie fikcyjne z książek i filmów. Jej przybrani rodzice nie powiedzieli jej prawdy. Mówią, że jeszcze jest czas, ale ja uważam inaczej. Niestety obiecałam im, że nic jej nie powiem. - Przerwała łapiąc oddech. - Ty również masz jej nic nie mówić. Przysięgnij na Boginię Hekate.
- Przysięgam na Boginię Hekate, że nic nie powiem o przeznaczeniu tej dziewczyny nikomu dopuki nie będzie to konieczne. - skończyłem recytować przysięgę, kiedy do salonu weszła starsza kobieta z podejrzliwym wzrokiem.
- Kyla kto to jest i czemu go tu wpuściłaś?
- Babciu to jest Damian Raivick. Jest pokojowo nastawiony. - Starsza czarownica nie spuszczała ze mnie wzroku. - Chce nam pomóc. Gdyby miał złe zamiary zaklęcie by go stąd zdmuchnęło. Po za tym intuicja mi mówi, że można mu zaufać.
- Chłopcze masz, gdzie nocować? - zaskoczyła mnie tym pytaniem. Nadal była podejrzliwa i podchodziła do mnie z dystansem.
- Nie, nie mam. - odparłem.
- W takim razie zajmiesz nasz pokój gościnny na piętrze. Jeśli zrobisz coś co zagrozi nam śmiercią, zginiesz. - Starsza pani odwróciła się idąc do kuchni.
- Heh. Nie przejmuj się jej groźbą. Chodź pokażę Ci twój pokój. - Nie miałem zamiaru ulotnić tej groźby. Chciałem dożyć dnia kiedy Władca polegnie.
Eh, wspomnienia. Piękna rzecz, która ma też ciemne strony. Jednak nigdy nie zapomnę tego spotkania z Kylą. W tedy coś do niej poczułem. Starałem się by mnie również pokochała. Dzięki tym staraniom doszłem do tego co jest teraz. Czyli szczęśliwie zakochana para.
Miałem co do tego prawo. Nie chciałem by ktoś mi współczuł i starał się pocieszyć. Pogodziłem się z tym, kiedy minął wiek. Powoli starałem się zapomnieć o tym zdarzeniu, lecz moja pamięć robiła mi figle, przypominała mi o śmieci Verny w najmniej odpowiednich chwilach.
A może to oznacza, że jednak się z tym nie pogodziłem? No bo w końcu mogłem coś zrobić, ale nie ja wolałem się ukryć. Chociaż jakbym wyszedł też bym zginął. No bo ja, dopiero wampirze niemowlę pokonałoby dorosłe wampiry?
Wątpię.
Dzięki tej czarownicy zmieniłem się. Przez całe swoje ludzkie życie byłem narcystyczny, a kiedy stałem się wampirem manipulowałem każdym. Żyłem w wygodzie nie przejmując się czyimś losem. Ale kiedy ją poznałem dowiedziałem się jak okropne były moje czyny. Dzięki niej chciałem być dobry. Starałem się pomagać innym nie patrząc czy się zranię. Dzięki genom wampira szybko się regenerowałem. Nie wysługiwałem się już ludźmi. Żyłem tak dopóki władzy nie przejął ON. Potężny wampir łaknący władzy i krwi. Zabijał tych, którzy się mu sprzeciwili. Postanowiłem się ukryć chcąc zostać przy życiu nie wstępując do jego szeregów. Dowiedziałem się również, że narodziła się nadzieja na naszą wolność. Dziewczynka, która posiadała wielką moc. Przez siedemnaście lat starałem się ją odnaleźć, aż w końcu spotkałem ją w towarzystwie czarownicy. Odnalazłem jej dom i zapukałem. Otwarła mi przepiękna dziewczyna z cudownym uśmiechem na twarzy. Nie potrafiłem oderwać wzroku od jej oczu, które skojarzyły mi się ze szmaragdami. Po dłuższej chwili jej uśmiech zbladł a oczy się rozszerzyły. Nie wystraszyła się mnie tylko zdziwiła.
- Czego chcesz pijawko? - Powiedziała sucho.
- Chciałem z Tobą porozmawiać.
- Nie mamy o czym. - odparła nie zmieniając tonu swojego pięknego głosu.
- A mi się wydaje, że mamy. Twoja przyjaciółka jest bardzo cenna. - Cofnęła się lekko oszołomiona. Kiwnęła głową żebym wszedł. Przekraczając próg poczułem się tak jakbym wszedł w sam środek trąby powietrznej. Wyraz mojej twarzy musiał ją rozbawić, bo uśmiech znów zawitał na jej twarzy.
- Co to było?
- Zaklęcie. Więc, mów o czym chciałeś ze mną rozmawiać? - Stała z założonymi rękami przyglądając się mi. Westchnąłem.
- Nazywam się Damian Raivick. Wiem, że Twoja przyjacióła jest pół wampirem pół czarownicą. Nie chcę jej skrzywdzić wręcz przeciwnie, chcę ją chronić i szkolić. Mam dość zabijania przez Władcę i jego ludzi, a ona jest naszą jedyną szansą na to aby wszystko wróciło do dawnej normy. - patrzyłem na nią nie wiedząc jak zareaguje. Opuściła ręce i lekko się nachyliła do mnie.
- Zaufam Ci, ale tylko dlatego, że zawsze polegam na swojej intuicji. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Jeśli chodzi o moją przyjaciółkę to masz racje, tylko że ona nie ma pojęcia kim jest. Myśli, że wampiry i czarownice to postacie fikcyjne z książek i filmów. Jej przybrani rodzice nie powiedzieli jej prawdy. Mówią, że jeszcze jest czas, ale ja uważam inaczej. Niestety obiecałam im, że nic jej nie powiem. - Przerwała łapiąc oddech. - Ty również masz jej nic nie mówić. Przysięgnij na Boginię Hekate.
- Przysięgam na Boginię Hekate, że nic nie powiem o przeznaczeniu tej dziewczyny nikomu dopuki nie będzie to konieczne. - skończyłem recytować przysięgę, kiedy do salonu weszła starsza kobieta z podejrzliwym wzrokiem.
- Kyla kto to jest i czemu go tu wpuściłaś?
- Babciu to jest Damian Raivick. Jest pokojowo nastawiony. - Starsza czarownica nie spuszczała ze mnie wzroku. - Chce nam pomóc. Gdyby miał złe zamiary zaklęcie by go stąd zdmuchnęło. Po za tym intuicja mi mówi, że można mu zaufać.
- Chłopcze masz, gdzie nocować? - zaskoczyła mnie tym pytaniem. Nadal była podejrzliwa i podchodziła do mnie z dystansem.
- Nie, nie mam. - odparłem.
- W takim razie zajmiesz nasz pokój gościnny na piętrze. Jeśli zrobisz coś co zagrozi nam śmiercią, zginiesz. - Starsza pani odwróciła się idąc do kuchni.
- Heh. Nie przejmuj się jej groźbą. Chodź pokażę Ci twój pokój. - Nie miałem zamiaru ulotnić tej groźby. Chciałem dożyć dnia kiedy Władca polegnie.
Eh, wspomnienia. Piękna rzecz, która ma też ciemne strony. Jednak nigdy nie zapomnę tego spotkania z Kylą. W tedy coś do niej poczułem. Starałem się by mnie również pokochała. Dzięki tym staraniom doszłem do tego co jest teraz. Czyli szczęśliwie zakochana para.
~***~
Zdziwiłam się reakcją Damiana. Widziałam ból i tęsknotę w jego oczach. Chciałam go jakoś pocieszyć a on mnie wyrzucił z pokoju. Musiałam z nim porozmawiać, ale dopiero jutro. Kiedy się uspokoi i dojdzie do siebie. Potrzebuje tylko czasu.
Usłyszałam nieznajomy głos na dole. Powoli schodziłam ze schodów. Ujrzałam wysoką szatynkę. Rozmawiała z panią Helią. Wyostrzyłam słuch.- Jak już mówiłam, Jessika będzie musiała trafić do domu dziecka. Pani nie jest jej krewną, dlatego nie może tu zostać.
- Ale jestem jedyną osobą, której ona ufa i dobrze zna.
- Może i tak ale prawo nakazuje mi ją zabrać z tego domu.
- Pani jest bez serca. - Powiedziała babcia Kingi.
- Nie skomentuję tego. A teraz chciałabym zobaczyć Jessikę. - poczułam dłoń na ramieniu. Moja przyjaciółka również musiała usłyszeć ich głosy. Westchnęłam wstając ze schodów. Zeszłam na dół z uniesioną głową.
- Dobry wieczór. - przywitałam się.
- Czy dobry to się jeszcze okaże.
- Dla mnie był dobry dopuki pani się nie pojawiła. - powiedziałam niezbyt mile, patrząc na szatynkę wyzywająco. Przez jej twarz przebiegło oburzenie. Podeszła do mnie pani Helia kładąc dłoń na moim ramieniu. Nie wiem czemu wszyscy się uwzieli na ten gest.
- Pani Mayer to jest Jessika Hold.
- Spakuj swoje rzeczy, zabieram Cię do domu dziecka. - Powiedziała sucho. Odwróciłam się do starszej kobiety z bladym uśmiechem. Wchodząc po schodach pociągnęłam za sobą Kylę. Weszłam do jej pokoju.
- Wszystko słyszałaś?
- Tak. I tak między nami mogłaś jej bardziej dowalić. - czarownica się uśmiechnęła. - Chodź pomogę Ci się spakować. Dam Ci kilka swoich ciuchów. - objęłam ją serdecznym uściskiem. Kinga spakowała kilka swoich ubrań do niewielkiej torby. Byłam jej za to bardzo wdzięczna. Przy schodach podała mi torbę. Nie zamierzałam się z nią żegnać bo to nie jest jeszcze koniec naszej znajomości.
- Do jutra. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Odwróciłam się schodzac po schodach. Podeszłam do starej czarownicy.
- Widzimy się jutro na następnej lekcji. - wyszeptałam tak, że tylko pani Helia mnie usłyszała. Podeszłam do niemiłej pani dając jej znać, że jestem gotowa. Wyszła bez słowa kierując się w stronę srebrnego peugeota. Poszłam za nią zajmując miejsce obok kierowcy.
- O nie, siedzisz z tyłu. - spojrzałam na nią zaskoczona. Od samego początku ta baba mi się nie podobała. Oj dam jej popalić.
Usiadłam z tyłu przyglądając się domkom.
Co sądzicie o tym rozdziale? Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Czytasz = Komentujesz. :D
Pozdrawiam. :*
Bardzo mi się podobał ten rozdział. Kurde, jak ciężko przestawić się na polskie imiona, ale dobrze, że takie są. Teraz wszystko takie amerykańskie xd
ReplyDeletePodrawiam i czekam na nn. U mnie właśnie się pojawił
A oto zachęta:
" - Kol? – zapytała szukając wzrokiem Mikaelsona.
- Tak? – wyłonił się znad książki, którą czytał ułożony w stercie poduszek.
- No nie spodziewałabym się tego po tobie – parsknęła przyklapując na skraju posłania.
- Czego chciałaś Bennett? – wywrócił oczami zmieniając pozycję, na siedzącą.
- Znam już odpowiedź – rzekła szeptem po chwili – wiem dlaczego słyszałam twoje myśli – spojrzała na niego pierwszy raz podczas tej rozmowy. Miał potarganą fryzurę, praktycznie „pożerał ją wzrokiem”.
- Słucham – uśmiechnął się zachęcająco siadając coraz bliżej wiedźmy, speszona zawiesiła oczy na przeciwległej ścianie.
- To kwestia..."
http://the-originals-always-and-forever.blogspot.com/
Cieszę się, że się podoba. :D
DeletePozdrawiam. :*
Ojeju, ale się namieszało.
ReplyDeleteJestem ciekawa, co się wydarzy w domu dziecka.
No już ci pisałam, smutna jest ta historia Damiana.
Słodko, zakochani. No ciekawe mieli to pierwsze spotkanie. :)
Czekam na następny rozdział, życzę duużo weny i zapraszam do mnie na nowy rozdział. (;
http://shadoow-hills.blogspot.com/
Dziękuję. :) I tak wiem,ale czasem takie muszą być. :D
DeletePozdrawiam. :*
Damian postacią tragiczną. No tego to się nie spodziewałam! Zaskakujesz mnie :)
ReplyDelete"Twoja przyjacióła jest pół wampirem pół czarownicą" hej, według mojego bloga to jest asanga :D Aaale dziwnie myśleć inaczej o hybrydzie czarownicy i wampira :o :>
Bardzo spodobała mi się retrospekcja :) Co prawda nie lubię ich w serialach (nudy *ziew* ) ale tu daje inne spojrzenie na bohatera! Taki Damian jeszcze bardziej mi się podoba :3
Uwaga, kontrowersyjne zdanie! "- Spakój swoje rzeczy, zabieram Cię do domu dziecka." (poza tym, to powinno być "spakuj" ;) ) JESTEM W SZOKU. Nooo eeeej! No tylko nie dom dziecka noo!
Czekam na dalszy ciąg, bo i heloł - jestem otępiona tym rozdziałem. Jak nie zeżrę swoich paznokci ze zniecierpliwienia to będzie cud! (A naprawdę je kocham, więc dodawaj szybko nn!)
Weny!
Zniecierpliwiona & Zaszokowana Ariana
Dziękuję za wytknięcie mi błędów. :)
DeleteCieszę się, że spodobała Ci się moja retrospekcja. ;) Ja zazwyczaj na filmach też ich nie lubię. :/
Jeśli chodzi o dom dziecka to mam małą niespodziankę. ;) Ale o tym w następnym rozdziale. :P
Następny rozdział mam w planach dodać w czwartek. :D
Pozdrawiam ciepło. :*