2013/08/30

Rozdział Siódmy

"Miarą człowieka nie jest zachowanie w chwilach spokoju, lecz to, co czyni, gdy nadchodzi czas próby."
~ Martin Luther King



  Piętnaście minut później, przed domem stała policja oraz wozy strażackie. Dom był już prawie ugaszony. Zbliżając się do niego z Damianem, zauważyłam zniszczoną strukturę budynku. Wszystko było nadpalone i zwęglone. Szyby były wybite, w dachu była ogromna dziura. Przez otwarte drzwi widziałam jeszcze bardziej przygnębiający widok. Ściany były czarne, w zwęglonych schodach brakowało kilku schodków, obrazy wiszące na ścianach, znikły na zawsze. Jednym zdaniem dom nadaje się do zburzenia.
Podbiegłam do Kingi stojącej obok policjantów, których zdążyłam już poznać.
Przyjaciółka obróciła się do mnie. Widziałam w jej oczach smutek, który nie był udawany jak cała ta scena.
- Co się stało? Gdzie mama i tata? - Patrzyłam na nią z oczekiwaniem pomieszanym ze strachem.
- Był wybuch, kiedy wychodziłam od ciebie. Cały dom stanął w płomieniach. Twoi rodzice oni...oni nie zdążyli wybiec. Zadzwoniłam na policję i straż pożarną. - Znowu poczułam łzy na policzkach. Komisarz Will bacznie mi się przyglądał. Poczułam ciarki na plecach. Coś mi się w tym facecie nie podoba, nie wiedziałam jeszcze co to jest, wiem tylko, że.nie powinnam mu ufać.
- Nic lepszego nie mogłaś zrobić... - urwałam, ponieważ zauważyłam ludzi wiozących na wózkach czarne płachty pod, którymi leżały ciała. Ciała moich rodziców, a przynajmniej i resztki. Chciałam podbiec, lecz nie mogłam, Damian trzymał mnie za ręce, na dodatek wspomagał się wampirzą siłą.
Uspokoiłam się. Uścisk zelżał.
- Gdzie pani była podczas pożaru? - spytał Trevor.
- Biegałam.
- Jest ktoś, kto mógłby to potwierdzić?
- Tak, ja. Razem biegaliśmy. - odezwał się Damian pewnym głosem.
- Około której mogło to być godzinie?
- Jakoś dwie godziny temu zaczęliśmy. - Wampir był spokojny i opanowany. Patrzył prosto w oczy komisarza. Wiedziałam, że używa wpływu.
Trevor pokiwał głową, zapisując coś w notesie.
- Dobrze. Będziemy w kontakcie. - odszedł do samochodu, gdzie czekał na niego komisarz Will.
Straż ugasiła całkowicie płomienie. Karetka zabrała ciała zostawiając w moim sercu wielką pustkę. Wszystko wokół ucichło. Staliśmy tylko we trójkę w ciszy, przyglądając się ruinie mojego domu.
- Chodź, będziesz dzisiaj nocowała u mnie. Wszystko Ci na spokojnie wytłumaczymy. - Odezwała się moja przyjaciółka. Objęła mnie, delikatnie popychając do przodu.

~***~

  Siedziałam w niewielkim salonie. Ściany były w odcieniu jasnego brązu, wisiały na nich zdjęcia rodziny, kwiaty, oraz obrazy, które zostały namalowane przez babcię Kingi. Były piękne. Przedstawiały różne pejzaże, dwa obrazy najbardziej mnie zaciekawiły. Na jednym był przedstawiony piękny zamek w świetle słońca, otoczony murami z kamienia. Do zamku wchodziło się przez ogromną bramę, którą zabezpieczał zwodzony most.. Kamienny zamek otaczała fosa. Posiadał cztery mniejsze wierze obserwacyjne i jedną główną wierzę.
Drugi obraz ukazywał ten sam zamek, tylko był przykryty osłoną mroku. Przerażał swoją krasą każdego. Niebo było zachmurzone, burzowymi chmurami. Przeszły mnie ciarki. Odwróciłam wzrok od obrazu.
Do pomieszczenia weszli Kinga, Damian oraz starsza pani Helia. Kobieta podała mi kubek z gorącą herbatą a na szklany stolik położyła talerzyk z babeczkami.
- Proszę, częstuj się. - Uśmiechnęła się do mnie. - Przykro mi z powodu Diany i Teodora oraz Piotra. Nie wyobrażam sobie co musisz przechodzić. I na dodatek dowiedziałaś się kim naprawdę jesteś. - W jej oczach dostrzegłam szczerość pomieszaną ze smutkiem i podziwem. - Cieszę się, że poznałam kogoś ze szlacheckiego rodu Defenderów. Najpotężniejszy ród czarodziejów władający ogniem.
- Babciu, proszę, ona praktycznie o niczym nie wie. Wie tylko, że jest pół wampirem pół czarownicą, że nazywa się Azara Defender. Jej trzeba wszystko od podstaw wytłumaczyć.
- Dobrze... Zacznę od tego, że na świecie pełnym ludzi mieszkają również czarodzieje i wampiry. Każdy czarodziej zalicza się do jednego z czterech plemion. Plemię Szeptu, Plemię Dębu, Plemię Łez oraz Plemię Iskier. Ja i Kyla należymy do Plemienia Szeptu, ty z kolei do Plemienia Iskier. Każde plemię charakteryzuje się mocą danego żywiołu. Plemię Szeptu - powietrzem, Plemię Dębu - ziemią, Plemię Łez - wodą a Plemię Iskier - ogniem. Potrafimy z niczego przywołać swój żywioł.
Jeśli chodzi o wampiry, to są to dzieci nocy. Zabójcze istoty żywiące się ludzką krwią. Potrafią zabijać z zimną krwią. Nie znają litości i nie żywią żadnych uczuć, poza pragnieniem zabijania. Chodź znajdą się wyjątki. - Spojrzała na Damiana z lekkim uśmiechem. Chłopak wzruszył tylko ramionami. - Kiedyś poruszali się tylko pod osłoną nocy, lecz od kilku lat dzięki czarom potrafią poruszać się za dnia.
Od zarania dziejów żyli w zgodzie z czarownicami, ale od siedemnastu lat, kiedy władzę zdobył pewien wampir wszystko się zmieniło. Ci, którzy nie byli mu posłuszni pozbawiał ich cennego daru. Daru życia. W tedy wiele czarownic i wampirów zginęło, a pozostali przyłączyli się do szeregów zła. Jednak znalazło się niewielu śmiałków, którzy postanowili ukryć się wśród ludzi. Niektórzy zmieniali imiona i nazwiska, dla lepszego bezpieczeństwa. W duchu wierzyli, że kiedyś wszystko wróci do dawnego porządku, dzięki najpotężniejszej istocie, która gdzieś na tej planecie żyje. - Starszej kobiecie rozbłysły oczy. Domyśliłam się o kogo może jej chodzić.
- Że niby ja jestem tą istotą?
- Ależ oczywiście. Posiadasz cechy należące do dwóch różnych gatunków. Masz w sobie siłę wampira, szybkość oraz wyostrzone zmysły, cechą należącą do czarownicy jest drzemiąca w tobie magia i to potężna, również dzięki genom czarodziei możesz poruszać się za dnia przy czym promienie słoneczne nie palą twojej skóry. Dzięki tobie nastanie spokój. Jesteś światłem w całym tym mroku. Iskrą nadziei wielu istnień. - spojrzałam na przyjaciółkę z myślą, że to wszystko to jeden wielki dowcip. Wyraz jej twarzy mówił mi co innego. Była poważna. Nigdy wcześniej nie widziałam żeby Kinga była tak poważna. Zawsze widziałam ją wyluzowaną, nie przejmującą się niczym. Wesoła i szalona imprezowiczka. Powoli docierało do mnie, że ten cały koszmar to okropna rzeczywistość.
- I co teraz? - Spytałam nie wiedząc co powiedzieć.
- Zaczniemy od nauki posługiwania się magią. - Powiedział pani Helia.
- Oraz wampirologi. - Dodał Damian. - Nauczę Cię walki i samoobrony.




Nareszcie !!! :D 
Wreszcie mogłam dodać kolejny rozdział. :) Długo wyczekiwany przez Was. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. ^.^
Następny rozdział dodam po weekendzie, ponieważ jestem kilka rozdziałów do przodu. =)
Również zmieniłam szablon bloga co bardzo dziękuję Arianie. :) Szablon jest śliczny, idealnie pasuje do bloga. :-]
Mam jeszcze jedną sprawę, obecna nazwa mojego profilu nie pasuje już do mnie, a nie wiem na jaką ją zmienić. Macie może jakieś propozycje? Będę bardzo wdzięczna.
Pozdrawiam moich czytelników. :*

2013/08/01

Rozdział Szósty

"Nie bój się tego, co nowe - chociaż Ci miły spokój."
~ Tytus Carus Lukrecjusz.



    Szliśmy w ciszy. Zastanawiałam się co powiedzieć mamie. Wiedziałam, że powinnam ją przeprosić. Nie powinnam była się tak zachować. Powinnam także przeprosić Kingę i ją wysłuchać. Mam nadzieje, że Kinga będzie chciała ze mną rozmawiać.
Kiedy dochodziliśmy do domu czułam się dziwnie. Nie mam pojęcia jak to uczucie nazwać. Strach? Panika? Poczucie winy? Wszystkie naraz naparły na mnie z siłą. Czułam również, że nie powinnam wchodzić do domu.
Spojrzałam na Damiana. Jego postawa się zmieniła, stał się bardziej ostrożny. Rozglądał się we wszystkie strony i nastawiał uszu.
Nagle drzwi mojego domu otwarły się z hukiem. Wybiegło trzech wampirów. Syczeli i powarkiwali ukazując białe kły. Nadal mnie to zachwycało ale coraz bardziej przerażało. Mimo małej wielkości mogły zrobić bardzo dużą krzywdę.
Stanęłam jak wryta, sparaliżowana strachem. Damian stanął przede mną osłaniając swoim ciałem. Całą uwagę skoncentrował na mężczyznach.
Jeden z nich skoczył w naszą stronę. Odruchowo się cofnęłam. Chłopak mojej przyjaciółki nadal stał skupiony. Poruszył się dopiero kiedy napastnik znalazł się kilka kroków od niego. Szybko się z nim rozprawił. Reszta wampirów wściekła się. Rzucili się prosto na Damiana, ja w tym czasie biegłam do domu. Nikt na mnie nie zwracał uwagi.
Zamknęłam za sobą drzwi. W domu było cicho i ciemno. Ostrożnie stawiałam nogi. Wchodząc do kuchni widziałam ciało Kingi. Kucnęłam obok tak, że mogłam zmierzyć jej puls. Żyła. Westchnęłam z ulgą.
Przeszukałam inne pomieszczenia. Wchodząc do salonu widziałam tatę leżącego na sofie. Podeszłam bliżej.  Dopiero wtedy zauważyłam, że jest strasznie blady. Przyjrzałam mu się. Na szyi zobaczyłam dwie małe dziurki. Były zaczerwienione i bardzo widoczne. Z przerażenia chwyciłam jego rękę, była zimna. Nie wyczułam pulsu. Nagle w oczach stanęły mi łzy, niektóre spłynęły po policzkach.
Usłyszałam ciche jęknięcie. Obróciłam się gwałtownie. Na podłodze leżała moja mama. Na jej szyi też były ukłucia. Jeszcze krwawiły. Podbiegłam do niej. Widziałam jak traci siły. Wzięłam jej głowę na kolana, poprawiając krótkie brązowe włosy. W jej zielonych oczach widziałam smutek, żal i miłość. Ścisnęło mi serce. Nie chciałam żeby odeszła. Nie teraz. Nie po naszej kłótni.
- Przepraszam. Ja nie chciałam. - wyszeptałam.
- Wiem... To ja powinnam była Ci powiedzieć... już dawno temu... - jej głos był cichy i przerywany. Pozbawiony swojej dotychczasowej siły. - Nie powinnam była tego zataić, ale w tedy... myślałam, że będziesz bezpieczna... myliłam się...
- Cii... Nie jestem Ci tego za złe.
- Cieszę się. Ale pamiętaj o swoim przeznaczeniu... Zaufaj ludziom, którzy Cię otaczają... Doceń ich miłość... - Potrząsnęłam tylko głową. Nie potrafiłam wydobyć dźwięku z gardła. - Jesteś podobna do Isztar i  do Dymitra. Dwa przeciwieństwa w jednej małej osóbce. - Uśmiechnęła się smutno. - Pamiętaj kim naprawdę jesteś i zaakceptuj samą siebie... - czułam jak słabnie. Wiedziałam, że stracę kolejne bliskie mi osoby. Szlochałam. - Nie płacz i pamiętaj, że zawsze będę przy tobie, tak jak  twoja prawdziwa mama. Nie zapomnij o tym...- Zwykły człowiek mógłby nie usłyszeć jej ostatnich słów, lecz nie ja.  Nie z moimi korzeniami.
Poczułam ostatnie tchnienie a potem ciężar sztywnego ciała. Przytuliłam ją mocniej, plamiąc jej zimną twarz łzami. Cała się trzęsłam.
Starałam się trochę uspokoić. Usłyszałam czyjeś kroki na piętrze. Wyostrzyłam zmysły.
Ostrożnie położyłam głowę Diany wstając. Postanowiłam kierować się instynktem. Idąc w stronę schodów słyszałam jak włamywacz zmierza ku schodom. Stanęłam, czekając aż mym oczom ukarze się kolejny potwór. Kroki było słychać już na schodach. Po chwili ukazał się wysoki mężczyzna z krótkimi brązowymi włosami. Od razu mnie zauważył. Uśmiechnął się. Powoli zaczął zbliżać się do mnie. Wyciągnął rękę, lekko dotykając mojego policzka.
- No no no. Nie przypuszczałem, że jesteś taka piękna. Ale cóż skoro masz geny wampira to nie ma się czego dziwić. - Strzepnęłam jego rękę. Nie przejął się tym. Obszedł mnie, przyglądając się uważnie. - Szkoda takiej ładnej dziewczyny. - Zmrużyłam oczy. Chciałam go uciszyć. Energicznie odwróciłam się w jego stronę.
- Zamknij się. - wysyczałam przez zęby. Usłyszałam jego gorzki śmiech.
- Grozisz mi? Śmieszna jesteś. Co niby mogłabyś mi zrobić?
- Zdziwiłbyś się. - Spoważniał. Widziałam jak jego mięśnie się naprężają. Wiedziałam, że zaraz zaatakuje. Kiedy zmierzał prosto na mnie poczułam w dłoniach ciepło. Zauważyłam w jego oczach zdziwienie zmieszane z odrobiną strachu. Spojrzałam na swoje dłonie. Wokół nich uformowały się złote kule. Cisnęłam nimi w wampira. Kiedy go dotknęły zaczął wrzeszczeć, a na jego piersi ukazał się płomień. Intensywnie skupiłam na nim wzrok, przypominając sobie zdarzenie w lesie. Tak jak przypuszczałam płomień zaczął się powiększać pochłaniając całe ciało.
Usłyszałam huk wyważonych drzwi. W progu stanął Damian. Jego oczy się rozszerzyły. Wampir pomału obracał się w pył, aż po chwili całkiem zniknął. Z kuchni usłyszałam jęk. Damian też musiał go usłyszeć, bo z prędkością wampira znalazł się w kuchni. Objął Kingę czułem gestem. Patrzył na nią z miłością, ona na niego również. Po chwili dostrzegła mnie. Widziałam smutek w jej zielonych oczach.
- Tak mi przykro. - Wyszeptała, łapiąc się za głowę. Podeszłam do niej ostrożnie tuląc ją do siebie.
- Wiem. Próbowałaś ich bronić, po prostu zaskoczyli Cię.
- Dziewczyny nie chcę was poganiać, ale powinniśmy się z tąd wynosić. Ogień się rozprzestrzenia. - Teraz zauważyłam, że cały dom stanął w płomieniach. Szybko wybiegliśmy z domu. Stałam  w oddali przyglądając się resztkom swojego rodzinnego domu. Czułam jak po policzkach spływają mi łzy. Kinga położyła mi rękę na ramieniu, dodając mi otuchy. Odwróciłam się do nich. - Co teraz zrobimy?
- Po wampirach nie będzie śladu, tylko po Dianie i Teodorze. Kinga zadzwoni na policję i na nich zaczeka. My w tym czasie będziemy wracali z joggingu.



Skończyłam pisać szósty rozdział. :D Nie wiem kiedy pojawi się następny ponieważ na cały miesiąc wyjeżdżam do babci. Niestety nie będę  miała dostępu do neta. :( Nie przestanę jednak pisać kolejnych rozdziałów. ;)
W każdym bądź razie widzimy się we wrześniu. :D
Pozdrawiam, Cherry