2013/06/12

Rozdział Drugi

" Najstarszym i najsilniejszym uczuciem znanym ludzkości jest strach, a najstarszym i najsilniejszym rodzajem strachu jest strach przed nieznanym. " 
~ Howard Phillips Lovecraft.



       Kinga rozgląda się za swoim nowym chłopakiem, ja stałam i patrzyłam się w rozradowane dzieci bawiące się na placu zabaw. Nagle poczułam szarpnięcie przez co o mało nie przewróciłam się. Szłam za przyjaciółką w stronę huśtawek, zauważyłam wysokiego mężczyznę z krótko obciętymi blond włosami i niebieskimi oczami. Był wysportowany i silny, ponieważ jego czarna koszulka opinała mu się w ramionach. Stała obok niego dziewczynka, też miała blond włosy tylko o odcień jaśniejsze, związane były w dwa warkocze. Jej brązowe oczy były duże i miały w sobie błysk radości. Miała na sobie krótkie spodenki oraz bluzkę na ramiączkach z białym koniem.
- Cześć Damian! - zawołała Kinga. Chłopak się odwrócił i uśmiechnął ukazując białe, równe zęby.
- Cześć. Nareszcie jesteś. To jest moja kuzynka, ma siedem lat. - tym razem uśmiechnął się do dziewczynki. Po chwili spojrzał na mnie. Wpatrywał się we mnie przez dłuższy czas, tak jakby próbował się czegoś dowiedzieć, po czym spytał. - Kto to ?
- A tak, to moja przyjaciółka Jessika.
- Damian, cześć. - podał mi rękę.  - Kinga mówiła mi o Tobie, ale oczywiście same dobre rzeczy.
- A mi wręcz przeciwnie. Zataiła fakt, że ma chłopaka. - uśmiechnęłam się. Kucnęłam obok dziewczynki nie przestając się uśmiechać.
- Cześć jestem Jessika, a Ty jak masz na imię?
- Natalia. - uśmiechnęła się troszkę zawstydzona.
- Wiesz co, to może Ty zajmiesz się Natalią a my pójdziemy się przejść. - odezwała się Kinga błagalnie na mnie patrząc bym się zgodziła.
- Jasne. O ile mała nie ma nic przeciwko.
- Nie jestem mała.
- Dobrze, dobrze. A więc zgodzisz się zostać z Jess, a ja i Twój kuzyn pójdziemy się przejść, co? - Kinga mówiła słodkim i łagodnym głosem. Dziewczynka patrzyła to na nią to na kuzyna a potem na mnie.
- Dobrze,
- Dziękuję. A więc gdzie idziemy? - ostatnie zdanie skierowała do Damiana.
- Jakby co będę dzwonić! - zawołałam do odchodzącej pary. - Więc... Co chcesz robić?
- Chcę iść nad staw. -  po tych słowach wzięła mnie za rękę i pociągnęła wzdłuż drogi. Po paru minutach doszłam do wniosku, że się zgubiłyśmy. Wyjęłam telefon z kieszeni. Próbowałam dodzwonić się do przyjaciółki, niestety nie potrafiłam złapać zasiegu. Zegarek na moim lewym nadgarstku wskazywał trzynastą czterdzieści pięć. Czemu ten telefon nie potrafi złapać tego cholernego zasięgu?
- Jess, która jest godzina?
- Czternasta trzydzieści. Pewnie jesteś głodna?
- Mhm.
- Dobra nie będziemy stały w miejscu, chodź.
- Dokąd?
- Nie wiem. - wybrałam pierwszą lepszą ścieżkę. Szłyśmy tak przez jakiś czas, aż dotarłyśmy do stromej, średniej wielkości górki, z której gdzie nie gdzie wystawały korzenie i ostre kamienie. Zaczęłyśmy z niej schodzić. Kiedy byłyśmy w połowie drogi Natalia ujechała.
- Natalia! - zawołałam  z przerażeniem w głosie. Uklękłam obok niej. Na szczęście nic się jej poważnego nie stało, tylko kilka zadrapań. Pomogłam jej wstać. - Wszystko w porządku? Boli Cię coś?
- Nie ale się wystraszyłam.
- Chodź, przytul się do mnie. - i wtedy poczułam ten zapach. Wszystko widziałam za czerwoną mgłą. Wyraźniej i głośniej słyszałam odgłosy lasu. Zapach, który to spowodował był słodki i zdawałoby się, że mnie przyciągał do siebie. Kucałam tak nieruchomo tuląc do siebie Natalię, nie chcąc jej wypuścić z objęć.
- Damian! - zawołała dziewczynka.
- Tu jesteście. Szukaliśmy Was. Jess czemu nie odbierałaś telefonu? Jess! - nagle wszystkie te doznania znikły, znów widziałam normalnie i słyszałam, ale zapach który to wzbudził unosił się dalej tylko, że słabszy. Miałam mętlik w głowie, nie wiedziałam co przed chwilą się stało. Kiedy wstałam zauważyłam, że Damian intensywnie mi się przygląda.
- Co?
- Nic. - odpowiedział.
- Chodźmy już, jestem głodna. - powiedziała Kinga.
- A wie ktoś jak stąd wyjść? - spytała Natalia dziecinnym głosikiem.
- Tak. - powiedzieli chórkiem Kinga i Damian. Razem poszliśmy jedną ze ścieżek, co się okazało, że niedaleko było wyjście.
- To jak idziemy do jakiegoś baru coś zjeść ? - spytała moja przyjaciółka.
- Wy idźcie, ja jadę do domu. Do zobaczenia wieczorem.
- Pa. - wsiadłam na motor i pognałam w stronę domu. Uwielbiam szybką jazdę i to jak wiatr smaga moją twarz. Wsłuchałam się w warkot silnika, wyłączając się od innych dźwięków.
Stanęłam przed domem z żalem rozstając się z motorem. Z kaskiem na głowie weszłam do domu.
- Cześć mamo.
- Cześć, gdzie byłaś?
- W bibliotece. - stanęłam w drzwiach, przyglądając się jak mama kończy obiad.
- Tak długo?
- Korki były.
- Yhym. - spojrzała na mnie z lekkim niedowierzaniem a na jej ładnej twarzy o oliwkowej cerze, malutkim nosie oraz zielonych oczach ( które strasznie mi się podobają tak, że jestem zazdrosna, że nie odziedziczyłam ich po niej ), jej różowe pełne usta uniosły się leciutko w końcikach.
W pokoju ściągnęłam kask kładąc go na biurko. Wyciągnęłam książki, ustawiając je na półce.
- Obiad ! - usłyszałam stłumiony głos mamy. Szybko umyłam ręce i zeszłam do kuchni, sadowiąc się na krzesło naprzeciwko mamy. Dzisiaj zrobiła spaghetti. Kiedy zjadłam podziękowałam i poszłam do swojego pokoju przemyśleć parę spraw. Leżąc w łóżku myślałam o tym co się wydarzyło w parku. Żaden normalny człowiek nie potrafi wyczuć zapachu krwi i jeszcze tak na nią reagować. Coś ze mną jest nie tak. Zastanawiałam się tak intensywnie, że nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Nawet sny miałam dziwne. Przedstawiały one różne sceny wojenne, w której młodzi ludzie razem z dzikimi zwierzętami walczyli przeciwko ludziom w różnym wieku. Na szczęście obudziłam się.  Nie chciałam dalej oglądać tego mordu.  Kiedy spojrzałam na zegarek dochodziła szesnasta trzydzieści. - Cholera. Jak mogłam zasnąć? Za chwilę przyjdzie Piotrek. Super... I jeszcze zaczynam sama do siebie mówić. - wyszłam z pokoju w tym samym momencie jak mama otwierała drzwi wejściowe.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry Piotrze. Jessika jest u siebie. - mama wpuściła Piotrka do domu. Kiedy go zobaczyłam na schodach uśmiechnęłam się do niego. Piotrek to wysoki blondyn z niebieskimi oczami i dobrze zbudowanym ciałem. Każda laska na niego leciała w szkole, ale to mnie wybrał na swoją dziewczynę.
- Cześć kochanie. - pocałował mnie w usta. Jego pocałunki są słodkie i delikatne. Jedną ręką głaskał mnie po plecach a drugą wplótł we włosy, ja natomiast zarzuciłam mu ręce za szyję.
- Chodź do mojego pokoju bo jeszcze mama nas zauważy. Bez słowa poszedł za mną. Usiadł na łóżku przyglądając mi się, kiedy stałam na środku pokoju myśląc co włożyć.
- Tak zamierzasz iść na dyskotekę? - uśmiechnął się
- Nie. Właśnie zastanawiam się co ubrać.
- Daj ja wybiorę dla Ciebie strój.
- Dobrze. - usiadłam na łóżku natomiast Piotrek stanął przed szafą. Kilka minut później podał mi skórzaną mini, czarną bluzkę z Nirvany i skórzaną kurtkę.
- Buty to ja sama wybiorę. - wyciągnęłam z szafy czarne szpilki z ćwiekami. Przebrałam się i podeszłam do lustra, które wisi na drzwiach szafy. Mój chłopak zagwizdał na mój widok.
- To jak idziemy? - spytałam.
- Jasne.




No to mamy drugi rozdział :-D Jak Wam się podoba ? Bo mi tak średnio :/ Kolejny rozdział może pojawi się w przyszłym tygodniu.
Pozdrawiam, Cherry

2013/06/05

Rozdział Pierwszy.

" Są ludzie żyjący za dnia i stworzenia nocy. Ważne by pamiętać, że stworzenia nocy to nie zwykli ludzie dnia, którzy nie kładą się spać do późna, bo myślą, że dzięki temu są bardziej interesujący i wykreowani. By przekroczyć granicę, nie wystarczy ostry makijaż i blada cera - trzeba o wiele więcej..."  ~ Terry Pratchett.



   Jessika pośpiesz się! spóźnisz się do szkoły! - zawołał mój tata, który rzadko kiedy interesuje się moją szkołą.
- Tato od trzech dni są wakacje! Zapomniałeś?! Błagam nie budź mnie tak wcześnie! - po tych słowach naciągnęłam kołdrę na głowę i obróciłam się do ściany. Niestety nie potrafiłam zasnąć. Wstałam i podeszłam do szafy. Stałam naprzeciwko niej wpatrując się w jej wnętrze, po chwili wyciągnęłam krótkie spodenki oraz bokserkę z napisem Love Lust Faith Hope Dreams i miętowe Conversy. Poszłam do łazienki umyć zęby i rozczesać czarne, sięgające do połowy pleców wlosy, po czym zeszłam ndo kuchni zjeść śniadanie.
- Gdzie mama?
- Pojechała do sklepu. Z tego co słyszałem miałaś spać.
- Taa.. Ale nie potrafię zasnąć. Tato proszę nie zapomnij, że są wakacje i nie budź mnie tak wcześnie. Dobrze?
- Okej. Idę bo się spóźnię do pracy. Pa kochanie. - pocałował mnie w czoło , po czym poszedł do garażu a z niego wyjechał swoim nowym BMW. Ja natomiast usiadłam do stołu, gdzie miałam przyszykowane płatki z mlekiem a obok miski stała szklanka z sokiem pomarańczowym. Siedziałam tak myśląc co mam dzisiaj do zrobienia. Zrobić porządek w pokoju, oddać książki do biblioteki, pościągać nowe piosenki. To chyba tyle. Umyłam po sobie naczynia  a następnie udałam się do pokoju by posprzątać. Przejrzałam ubrania leżące na krześle stojącym koło biurka, większą część dałam do prania. Pościeliłam łóżko, odkurzyłam podłogę i pościerałam kurze z szafek. Rozejrzałam się po pokoju okiem krytyka, po czym stwierdziłam, że jest w porządku . Usiadłam do komputera i zaczęłam ściągać piosenki.  Potem przerzuciłam je na mp3. Wzięłam lektury i schowałam je do torby z nadrukiem myszki Miki. Wyszłam przed dom, gdzie stał mój motor. Harley Davidson z niebieskim lakierem, wsiadłam na niego odjeżdżając spod domu.

Po zaparkowaniu na podziemnym parkingu biblioteki miejskiej pojechałam windą na pierwsze piętro. Chodziłam między regałami czytając tytuły i opisy książek. Wzięłam kilka i ruszyłam w stronę biurka bibliotekarki. Oddałam lektury, a na ich miejsce trafiły inne książki. Jadąc windą na parking zadzwonił mi telefon.
- O cześć.
- Hej. Gdzie jesteś? - pyta moja przyjaciółka Kinga.
- W bibliotece. Czemu pytasz?
- Bo idziesz ze mną do parku. Mam się tam spotkać z nowym chłopakiem, a nie chcę iść sama.
- Spoko, możemy tam pojechać. Zaraz będę pod Twoim domem.
- Dzięki. - po tych słowach się rozłączyłam. Parę minut później stałam przed domem Kingi
- No nareszcie. Ileż można na Ciebie czekać ? - spytałam, a przyjaciółka tylko się do mnie uśmiechnęła wsiadając na motor.
Motor zostawiłam przed wejściem do parku.
- Więc... Gdzie macie się spotkać?
- Koło placu zabaw. Na mapie pewnie jest pokazane, w którą stronę mamy iść.
- O ile umieścili tam plac zabaw. - podeszłyśmy do mapy i ku naszemu szczęściu widniał znak placu zabaw  i to troszkę daleko.
- Cóż nie tak daleko.
- Nie wcale. - powiedziałam z lekkim sarkazmem. - Dobrze, że zjadłam śniadanie. - Szłyśmy w milczeniu obok siebie. Długo nie wytrzymałam i musiałam ją spytać.
- Gdzie Go poznałaś i ile ma lat?
- Yyy... Na czacie, pisaliśmy ze sobą przez dwa miesiące i w końcu doszliśmy do wniosku, że musimy się spotkać. A ma dwadzieścia lat.
- Ładny jest?
- Taak... Widziałam jego zdjęcia na facebooko.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że poznałaś jakiegoś faceta? - powiedziałam z wyrzutem.
- Nie wiem, jakoś tak wyszło. Nie gniewaj się. Przepraszam.
- Nie gniewam się na Ciebie. - po tych słowach przytuliłyśmy się. Po chwili znalazłyśmy się na placu zabaw.






No to przebrnęłam przez pierwszy rozdział ;) Teraz muszę się wziąść za drugi. Życzcie mi powodzenia :)
Pozdrawiam, Cherry 

2013/06/04

Prolog

      Piękna i młoda Isztar Defender przechadzała się po ogrodzie pełnym róż, tulipanów oraz bzów. Uwielbiała te kwiaty, ich zapach, barwę płatków, kształt oraz delikatność. Ogród tonął w kolorach czerwieni, bordu, różu, żółci, bieli i fiolecie, a słodki zapach unosił się wokół zachwycając każdego przechodzącego.
Czarownica była ubrana w piękną, błękitną sukienkę na ramiączkach. Podkreślała ona doskonałą figurę młodej kobiety, na stopach miała sandałki w kolorze oceanu. Szła delikatnie stąpając po ziemi, tak jakby bojąc się, że Matka Ziemia odczuje ból. Leciutki powiew wiatru przesunął jasne, długie włosy z ramion na plecy. Uniesiona głowa ukazywała nadzwyczajną urodę dziewczyny. Oliwkowa i delikatna cera, pełne czerwone usta, zaróżowione policzki, mały zgrabny nos, oczy które były jedyne w swoim rodzaju, w odcieniu porannego nieba, okalane gęsto długimi, czarnymi rzęsami.
Była obiektem westchnień i marzeń płci przeciwnej. Oczywiście dobrze o tym wiedziała. Ale jej czyste serce podbił pewien mężczyzna, który dobre kilkaset lat przemierza tę planetę. Jej matka była przeciwko temu związkowi. Nie chciała by jej córka spotykała się z tym mężczyzną. Powiadała, że w tym ciele kryje się potwór. Starsza kobieta miała rację, ale kiedy wszyscy to odkryli było już za późno.
Isztar uśmiechnęła się na widok wysokiego mężczyzny. Z każdym krokiem ukazywała się jego egzystęcja. Długie ciemne włosy, czarne lśniące oczy wpatrzone w nią, jasna skóra świadcząca o jego gatunku. Uśmiechnął się do niej ukazując białe kły. Pocałował ją kiedy stanęła obok.
Miała zamiar powiedzieć mu ważną wiadomość ale bała się reakcji ukochanego.
- Witaj Dymitrze... Chcę Ci powiedzieć ważną rzecz. Jestem w ciąży z Tobą. Będziesz ojcem. - Wpatrywała się w niego z obawą. Nie wiedziała czego ma się spodziewać.
- Oh Isztar. Naprawdę jesteś w ciąży? - Kobieta przytaknęła. - To wspaniale. To dziecko będzie bardzo silne. Silniejsze od nas wszystkich, ponieważ będzie miało cechy wampira i czarownicy. - Dymitr objął dziewczynę w pasie. Uśmiechnęła się swoim zniewalającym uśmiechem. Oczy wampira ukazywały miłość, która z czasem zniknie na zawsze.
Miesiące mijały, brzuch rósł, a Isztar i Dymitr oddalali się od siebie. Przyszła matka nie wiedziała czemu jej ukochany coraz to rzadziej spotykał się z nią. Czasem przez jej myśli przebijały się słowa starszej kobiety. " W tym ciele kryje się potwór ". Ale szybko odrzucała tę myśl.
Isztar czekała na swoją przyjaciółkę w cieniu dębu. Miała nadzieję, że nikt jej nie śledził. Po chwili dołączyła do niej Diana Hold.
- Witaj. - Odezwała się Diana.
- Miło Cię widzieć. Gdzie Teodor?
- W domu. Jest czujny.
- To dobrze. - Ciężarna zamyśliła się na krótki moment. Przyjaciółka przyglądała się jej.
- Za niedługo będzie poród.
- Wiem. Właśnie dlatego chciałam z Tobą porozmawiać. Obawiam się o jej życie. Dymitr zrobił się zimny i nieprzewidywalny. Jego oczy zmieniają barwę, czasem przypominają mi krew. Boję się go. Nie chcę by skrzywdził Azarę. Dlatego proszę Cię by po jej narodzinach zaopiekowała się nią. Chcę byście we troje uciekli, najlepiej daleko od tego miejsca.
- Czemu z nami nie uciekniesz?
- Ponieważ ktoś musi go zatrzymać na dłuższą chwilę. Wy w tym czasie uciekniecie.
- Ale w tedy zginiesz.
- Wiem. - Po jej policzkach spływały łzy. - Poświęcę się dla życia swojego dziecka. Nie pozwolę by stała się jej krzywda. - Położyła swoją dłoń na dużym, zaokrąglonym brzuchu. Poczuła delikatne kopnięcie ze strony dziecka. Na ustach ukazał się uśmiech.
- Dobrze. Zrobię to dla Ciebie i Azari.
- Dziękuję. - Kobiety się rozeszły, nie pokazując po sobie emocji.
Podczas narodzin, Isztar towarzyszyli Diana, Teodor oraz jej matka, która odbierała poród.
Dziewczynka urodziła się szybko. Matka dziecka opatuliła ją w różowy kocyk przytulając do piersi z miłością.
- Jest piękna. - Odezwała się Diana.
- Widzę, że Twoje oczy już nie są jedyne w swoim rodzaju. - Powiedział Teodor Hold z uśmiechem na twarzy. Isztar również się uśmiechnęła.
- Cieszę się, że są moje a nie Dymitra.
- Słusznie. - Kobieta została sama z dzieckiem. Chciała się nią nacieszyć przed jutrzejszym wyjazdem.
Wczesny ranek. Wszyscy stoją na równych nogach. Pakowali tylko potrzebne rzeczy żeby nie spowolnić ich drogi.
Młoda matka szybko pożegnała się z przyjaciółmi oraz Azarą.
- Nadchodzi! Szybko! - Holdowie zabrali dziewczynkę. Wyszli tylnymi drzwiami zmierzając ku lasowi. Isztar skupiła się na swojej mocy idąc do drzwi. Otworzyła je. Przed nią Dymitr ubrany w czerń. Jego oczy były czerwone a wyraz jego twarzy był srogi i pozbawiony uczuć.
- Gdzie ona jest!?
- Daleko od Ciebie. Nigdy jej nie znajdziesz. Nie pozwolę Ci jej zabić.
- To się jeszcze okaże, ale Ty się o tym nie dowiesz. Będziesz wtedy martwa a ja będę sprawował władzę. - Isztar spuściła ze smyczy swoją moc. Cisnęła w wampira świetlistą kulę. Nie spodziewał się tego, jednakże kula nie sprawiła mu wielkiej krzywdy. Małe poparzenia, które zdążyły się zagoić zanim podszedł do niej. Kobieta spróbowała innej taktyki.  Wślizgnęła się do jego umysłu by uszkodzić jego mózg, lecz gdy tylko się tam znalazła  Dymitr chwycił ją za szyję, pozbawiając oddechu. Starała się ze wszystkich sił powstrzymać potwora lecz była zbyt słaba. Wkrótce jej jasne oczy zaszły mgłą a ciało osunęło się na ziemię. Wampir przeszukał cały dom, po drodze zabijając matkę Isztar. Był wściekły. Ale poprzysiągł, ze znajdzie to dziecko i zabije. Nie pozwoli jej żyć.
Wrócił do zamku, który brutalnie zdobył. Okrutny władca pomordował wielu ludzi jak i czarodziei, którzy się mu sprzeciwili.