2013/09/25

Rozdział Dwunasty

"Dlatego, że nie znajdujemy, czego szukamy, nie powinniśmy rezygnować z szukania tego, co znaleźć możemy."
~ Gottfried Wilhelm Leibniz

  


  Od razu po wyjściu z zamku udałem się w dwudniową podróż powrotną. Miałem na chwilę obecną jeden priorytet, dowiedzieć się jak najwięcej o dwójce dzieciaków. Z młodą czarownicą mogą być problemy ponieważ wielu czarodziei zmieniło nazwiska, natomiast wampir to będzie pestka. Wyszukam go w "archiwach wampirów", gdzie znajdują się dwie godziny konną od zamku.
Kiedy dojechałem na miejsce mym oczom ukazał się ogromny budynek z czerwonej cegły. Otwarłem metalowe drzwi, na których widniał złoty napis "Muzeum starych rzeczy". W pierwszym pomieszczeniu do jakiego wszedłem znajdowały się stare samochody, którymi kiedyś jeździłem. Na mych ustach zawitał uśmiech na dawne wspomnienia. Niestety strasznie się spieszyłem i nie było mi dane wspominać dawne czasy.
Zanim doszedłem do windy musiałem minąć kilka pomieszczeń. Zjechałem do podziemi. Wysiadając z windy zatrzymał mnie strażnik.
- Dokumenty proszę. - Powiedział bez emocji wysoki i szczupły wampir z brązowymi włosami postawionymi na żelu. Wyciągnąłem potrzebny dokument od Króla z uprawnieniem do tego miejsca. - Możesz wejść. - Schowałem dokument idąc wzdłuż ciemnego korytarza. Otworzyłem wielkie drzwi wchodząc do ogromnego pomieszczenia z tysiącami regałów na których poukładane było milion ksiąg. Każda księga była przypisana jednemu wampirowi.  Chodziłem między regałami w poszukiwaniu litery "D". Długo nie wytrzymałem ludzkiego chodu to też postanowiłem użyć szybkości, która zmniejszyła mój czas. Po chwili stałem przed regałem w poszukiwaniu Damiana Raivicka. Kiedy już znalazłem księgę poświęconą jego osobie, przysiadłem w kącie, gdzie stało pojedyncze krzesło. Przejrzałem jego historię, został przemieniony w 1507 roku przez niejaką Margaret Sparks. Po przemianie porzuciła go nie tłumacząc nic o życiu wampira. Przez kilkanaście wieków żył narcystycznie, nie wychylając głowy poza własny czubek nosa. W 1517 roku jego czyny zmieniły się o 180 stopni, pomagał innym, zmienił środowisko szlacheckie na środowisko niższego pokroju. Wszystko przez jedną dziewczynę, którą w tym roku poznał. Po jej śmierci strasznie się załamał i był bliski wygłodzeniu, z niewiadomych przyczyn jego stan strasznie się poprawił. W 1996 roku zaszył się gdzieś przed rządami Króla, nikt nie potrafił określić jego miejsca przebywania.
Na tym skończyło się moje przeszukiwanie na jego temat. Odłożyłem zakurzoną księgę i wyszedłem.
Przed budynkiem wsiadłem na konia jadąc w stronę wschodu.
   Wszedłem do komisariatu i udałem się do swojego gabinetu. Usiadłem przed komputerem wchodząc do kartotek. Wpisałem dane czarownicy, na ekranie wyświetliło się zdjęcie nastolatki. Myszką zjechałem niżej na informacje.
Urodzona 16 maja 1996 roku w Katowicach. Ojciec nieznany, matka zmarła przy porodzie, prawowity opiekun Helia Centric.... - Hm. To nazwisko, chyba kiedyś już słyszałem.
Wpisałem imię tej kobiety w prywatnym oprogramowaniu. Wyskoczyły mi jej dane, czarownica z Plemienia Szeptu. Nauczycielka magii, najlepsza w dziedzinie zielarstwa. Brała udział w bitwie o wolność buntowników z powodzeniem...
Nareszcie mam to czego szukałem. Wyłączyłem komputer i wyszedłem z gabinetu.

~***~
  
  - Wiem, że tu jesteś Isztar, czuję Twoją energię. - Przechadzałem się po swojej sypialni. Ogromne łoże z rubinową pościelą, ciemne meble w gotyckim stylu, paryski dywan, kamienne ściany, na których wisiały obrazy znanych malarzy i portret samego Władcy siedzącego na czarnym koniu.
Stanąłem i przyjrzałem się srebrzystej poświacie unoszącej się metr nad ziemią. Biła od niej delikatność, dobroć oraz bezradność. Uśmiechnąłem się.
- Witaj moja droga.
Od dawna nią już nie jestem. Usłyszałem w głowie dobrze mi znany głos.
- Masz rację. Teraz nią jest ktoś inny.
Nie waż się jej tknąć! Usłyszałem groźbę w jej głosie.
- Powiedz, co Ty mi możesz zrobić? Nic, absolutnie nic. Jesteś duchem, zjawą która nic nie potrafi. Jedyne co umiesz to to, że pojawiasz się w moim zamku. Mogłabyś sobie tego darować. Po co Ty w ogóle tutaj przychodzisz?
Chcę wiedzieć do czego zmierzasz. - Zastanowiłem się przez chwilę nie spuszczając wzroku z ducha.
- A może Ty przychodzisz tu z innych względów? Przyznaj się, mój widok cieszy Twe oko i dlatego nie chcesz mnie zostawić w spokoju. Stęskniłaś się za mną.
Bzdura! Jestem tu tylko i wyłącznie dla Azary. Nie chcę byś zrobił jej krzywdę. - Srebrzysta postać znikła zostawiając mnie samego. Położyłem się i zasnąłem.

~***~

  Usiadłam w salonie mojej przyjaciółki przyglądając się pani Helii. Stała z zapalniczką przede mną.
- Spróbuj przejąć płomień zapalniczki tak aby palił się na Twojej dłoni. Odczujesz tylko przyjemne ciepło, które nie sparzy Twojej skóry. Skup się na płomieniu i siłą woli umieść go na wewnętrznej stronie dłoni. Musisz tylko wyciągnąć rękę i chwycić płomień resztą zajmie się Twoja magia. - Zrobiłam tak jak mi kobieta powiedziała. Skupiłam całą uwagę i magię na płomieniu, wyciągnęłam rękę i powoli zbliżyłam ją do zapalonej zapalniczki. Poczułam bijące od niej ciepło, lecz kiedy zamknęłam dłoń chowając w niej płomień nie czułam żadnego bólu. Odczułam przepływ magii idący od serca w stronę wyciągniętej dłoni. Odsunęłam ją powoli otwierając dłoń, mym oczom ukazał się tańczący na mej dłoni płomyk, był malutki i bardzo jasny. Po chwili zgasł. Zrobiłam zawiedzioną minę.
- Nie martw się, to i tak wiele dziś zrobiłaś. Wielu innych czarodziei wychodzi to dopiero po kilku próbach, a Tobie się udało za pierwszym razem dojść do pierwszego stopnia. - Uśmiechnęła się. Podała mi zapalniczkę, którą schowałam do torby. - Ćwicz a zajdziesz daleko. Zapamiętaj to. - Do pokoju weszli Kinga i Damian z herbatą. Usiedli obok mnie a babcia Kyli natomiast na fotelu. Upiłam łyk gorącej herbaty owocowej tak aby nie sparzyć sobie języka. Siedziałam w tym rodzinnym gronie przez godzinę niestety musiałam wracać do domu dziecka.
Wzięłam kluczyki i kask, pożegnałam się z bliskimi i odjechałam.
W placówce starałam się iść jak najciszej (na szczęście miałam to w naturze). Niepostrzeżenie weszłam do swojego pokoju kładąc się do łóżka.




Wreszcie napisałam ten rozdział. :) Długo nie potrafiłam wymyślić scenografii, aż w końcu postanowiłam wcielić w życie te wątki. :>
Mam nadzieję, że rozdział przypadł Wam do gustu. Liczę na Wasze szczere opinie. 
Pozdrawiam i życzę miłego czytania. :**

Czytasz = Komentujesz


2013/09/11

Rozdział Jedenasty

"Nigdzie człowiek nie znajdzie przyjemnego, spokojnego miejsca, bo nie ma takiego miejsca na świecie. Możesz się łudzić, że gdzieś taki kąt jest, ale jeżeli tam wreszcie dotrzesz, ktoś wśliźnie się korzystając z chwili twojej nieuwagi i wypisze ci na ścianie tuż pod nosem jakieś plugastwo."
~ Jerome David Salinger




       Wysiadając z auta ujrzałam ponury budynek. Zewnętrzny wygląd podniszczyła pogoda. Widok był przygnębiający. Ogromny ogród na którym był niewielki zniszczony plac zabaw (o ile można to było nazwać placem zabaw). Dwie huśtawki, które nie były w dobrym stanie, mała zjeżdżalnia z brakującymi szczeblami oraz niewielka piaskownica, gdzie prawie nie było piasku.
Z ponurą miną szłam za babą bez serca, jak to ją nazwała pani Helia. Otworzyła podwójne drzwi wchodząc pierwsza. W milczeniu szła wzdłuż ciemnego korytarza, który przypomniał mi o zdarzeniu w klubie Delia.
Nagle kobieta się zatrzymała. Zauważyłam  siedzącego pod ścianą chłopaka czytającego książkę.
- Co Ty tu robisz o tej porze?! Dawno powinieneś być w swoim pokoju! - Powiedziała władczym głosem. Ta jędza zaczyna mnie denerwować. O tak wczesnej porze każe nam być już w pokojach. Niedoczekanie.
Chłopak uniósł twarz patrząc na mnie. Jego usta wygięły się w łuk. Wstał i bez słowa wszedł do jednego z wielu pokoi. Nie zdążyłam się mu nawet przyjrzeć.
- To jest Twój pokój. - Powiedziała beznamiętnym głosem.
Weszłam do środka zamykając drzwi. Pokój był niewielki o brudnych żółtych ścianach. Na przeciwko drzwi były okna, natomiast po lewej stronie stały dwa łóżka przy których były szafki nocne. Po prawej zaś stronie stały meble na ubrania i rzeczy. Żadnego telewizora czy radia. Masakra.
Do pokoju weszła dziewczyna z różowymi kręconymi włosami z kolczykiem w wardze i w nosie. Średniego wzrostu, chuda, ubrana była w czarne rurki, glany i ciemną bluzę z czaszkami. Na mój widok.stanęła jak słup.
- Cześć. - powiedziałam od niechcenia przerywając ciszę. Dziewczyna dopiero teraz się otrząsnęła przybliżając się do mnie.
- Hej. Jestem Nicol a Ty? - Powiedziała z entuzjazmem o jaki bym jej nie podejrzewała. Ale jak to mówią, nie oceniaj książki po okładce.
- Jessika. Które łóżko jest wolne?
- Te pod oknem. Mi za bardzo przeszkadzało światło księżyca więc wybrałam te. - Skoczyła na łóżko, które było bliżej drzwi. Wzruszyłam ramionami kładąc torbę na łóżko. Podeszłam do okna przyglądając się księżycowi w pełni. Od dziecka przyglądałam się niebu pod osłoną nocy. Lubiłam oglądać migające gwiazdy w świetle księżyca, ich konstrukcję i spadające gwiazdy. Odwróciłam się do Nicol.
- Pokazałabyś mi drogę do łazienki?
- Jasne. - Wyszła na korytarz. - Na końcu korytarza są łazienki. - uśmiechnęła się wchodząc do pokoju. Podeszła do półki biorąc mp3, po czym położyła się na łóżku. Wzięłam szczoteczkę, ręcznik oraz piżamę. Tak jak mówiła Nicol łazienki znajdowały się na samym końcu korytarza. Weszłam do damskiej rozglądając się. Cztery kabiny prysznicowe, cztery umywalki nad którymi wisiały lustra oraz cztery kabiny do załatwiania się. Cała łazienka była w niebieskich kafelkach, które miały już po kilka lat. Wzięłam prysznic, umyłam zęby i ubrałam krótkie spodenki od piżamy oraz zwykłą luźną koszulkę. Wyszłam z łazienki z ręcznikiem na głowie. Idąc w stronę pokoju potknęłam się o coś.
- Przepraszam. - Powiedział chłopak, którego już widziałam. Był o głowę wyższy ode mnie, miał piwne oczy, nie wyglądał na silnego ale również nie przypominał chucherka. - Jestem Adam. - powiedział szatyn.
- Jessika. - usłyszałam czyjeś kroki zbliżające się do nas. O nie to ta zołza się zbliża. Pomyślałam. Adam się uśmiechnął patrząc na mnie.
- Chyba musimy wracać do pokoi, bo jak "zołza" nas zobaczy to od razu mamy karę. - uśmiechnął się idąc do swojego pokoju, który był niedaleko mojego. Dziwnie się poczułam kiedy wypowiedział słowo "zołza" i to chwilę po tym jak ją tak nazwałam w myślach. Długo nie myślałam ponieważ kroki były coraz bliżej. Z prędkością wampira podbiegłam do drzwi swojego pokoju. Kiedy je zamknęłam usłyszałam panią Mayer jak przechodziła obok pokoju. Westchnęłam z ulgą. Nie miałam ochoty na konfrontację tego wieczoru. Położyłam się na łóżku osłaniając całe ciało kołdrą. Spojrzałam na łóżko Nicol skąd dochodziło cichutkie chrapanie. Odwróciłam się w stronę okna, gdzie światło księżyca padało na moją twarz. Zamknęłam oczy a po chwili odpłynęłam do krainy snów.
   Następnego dnia obudziłam się o wschodzie słońca. Ubrałam legginsy o motywie galaxy, czarną bokserkę oraz czarne conversy. Po porannej toalecie poszłam do jadalni. Duże pomieszczenie z rozstawionymi stołami i krzesłami było prawie puste. Po prawej stronie można było podejść do okienka i zabrać stamtąd jedzenie. Na talerzyk nałożyłam sobie dwie kanapki z serem oraz szklankę herbaty. Usiadłam do jednego z pustych stolików. Zajadając kanapkę przysiadł się do mnie szatyn.
- Cześć.
- Hej. - odpowiedziałam obojętnie. Adam patrzył prosto w moje oczy. Troszkę dziwnie się poczułam, kiedy jego piękne piwne oczy wpatrywały się we mnie i jeszcze ten jego uśmieszek który mnie irytuje, taki pewny siebie i wszystko wiedzący. - Coś nie tak? Może mam coś na twarzy?
- Nie, nie masz. Po prostu nie wiedziałem, że podobają Ci się moje oczy.
- Ale skąd Ty...
- Patrzcie jaki śliczny nowy okaz się trafił. Cześć maleńka, mam nadzieję, że ten dziwak Cię nie wystraszył. - przysiadł się do mnie wysoki brunet, lekko przypakowany w dresie, obejmując mnie ramieniem. Przewróciłam oczami odwracając się do niego. - Rafał jestem a Ty kwiatuszku?
- Jessika, bałwanie. - strzepnęłam jego rękę wstając, rzuciłam porozumiewawcze spojrzenie Adamowi, który również stanął podchodząc do mnie. - A i nie mów do mnie kwiatuszku. - powiedziałam odchodząc. Nie lubię takich chłopaków, którzy u dziewczyn widzą tylko powierzchowność. Bo przecież wygląd to nie wszystko, ważne jest to co jest ukryte w nas i tylko nieliczni to odkrywają.
- On Ci nie da spokoju.
- Nie będzie miał okazji by mnie znowu zobaczyć.
- Co planujesz?
- Nie wiesz? Zdawało mi się, że Ty wszystko wiesz.
- Wszystkiego nie wiem. - spojrzał na mnie wyczekująco.
- Dobra powiem Ci. Po prostu nie będzie mnie tutaj w czasie dnia, mam plany z przyjaciółmi.
- Wiesz, że i tak nie wyjdziesz poza granice tej placówki? Ona na to nie pozwala.
- Ale mi się uda ponieważ jestem inna. - weszłam do swojego pokoju zostawiając Adama. Wzięłam kluczyki od motoru i wyskoczyłam przez okno. Z prędkością wampira przemierzyłam odległość do bramy. Rozejrzałam się aby znaleźć coś co by mi pomogło w przedostaniu się na drugą stronę. Zauważyłam ogromne drzewo, w którym gałęzie zwisały na drugą stronę muru. Wspięłam się na nie i przeskoczyłam na drugą stronę. Zaczęłam biec w kierunku z którego wczoraj przyjechałam.

~***~

      Stałam w ogrodzie pani Heli czekając na Damiana. Babcia mojej przyjaciółki powiedziała mi, że pozwoliła mu na to aby to on zaczął dzisiejsze lekcje, niestety troszkę się spóźnia a to tylko dlatego, że musi "naładować akumulator". Byłam sama na posesji ponieważ Kinga i pani Helia poszły do sklepu. Postanowiłam usiąść pod jabłonią. Chwilę później przez furtkę wszedł wampir.
- Cześć. Gotowy do nauczania mój nauczycielu? - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Oczywiście, ale najpierw chciałbym Cię przeprosić za wczoraj. Nie powinienem tak Cię wyrzucać. No bo niby któż inny mógłby mnie lepiej zrozumieć niż Ty?
- Nie przejmuj się. Ja pewnie też bym tak zrobiła. Możemy już zacząć?
- Widzę, że ktoś nie umie się doczekać. - uśmiechnął się. - Dzisiaj poćwiczymy samoobronę. - no i doczekałam się okropnej lekcji. Liczyłam na to, że samoobronę zaczniemy duuużo później.
- W samoobronie jak i w atakowaniu najważniejszym elementem jest szybkość i spryt. Trzeba przewidzieć każdy krok przeciwnika. Pomocne są przy tym wyostrzone zmysły. Spróbuj przewidzieć mój ruch. - kiwnęłam głową. Uważnie przyglądałam się Damianowi, przy okazji wyostrzając wszystkie zmysły. Stał spokojnie dopóki nie zauważyłam małego ruchu jego mięśni świadczące o tym, że zamierza mnie zaatakować. Chłopak Kyli rzucił się na mnie, w ostatniej chwili odskoczyłam a chłopak wylądował na pniu jabłoni. Otrząsnął się i obrócił w moją stronę. - Dobrze. Masz świetną szybkość. Teraz mi pokaż co byś zrobiła gdyby doszło do rękoczynu, nie martw się mnie zranić, nic mi nie będzie. A i nie używaj magii, tylko siły. - Wampir złapał mnie za ręce. Jego chwyt był mocny. Szarpałam się ale na próżno, w końcu postanowiłam, że prześlizgnę się pod jego nogami ciągnąc go za sobą. Musiałam włożyć w to dużo siły, ale efekt mi się udał. Damian nie przechytrzył siły grawitacji i upadł twarzą do ziemi. Wygięłam jego ręce siadając na nim okrakiem, próbował się uwolnić co skutkowało zwiększeniem mojej siły. Przez chwilę go tak trzymałam, ale po dłuższym czasie znudziło mnie to i go puściłam. Damian wstał patrząc na mnie z zadowoleniem. - Świetnie wykorzystałaś przeciwko mnie grawitację.
- Główka pracuje. - powiedziałam śmiejąc się. W tedy wampir przygwoździł mnie do drzewa lekko podnosząc za szyję, natomiast drugą ręką przytrzymywał mi nadgarstki.
- Nigdy nie trać czujności, bo to może doprowadzić Cię do śmierci. - powiedział bardzo poważnie patrząc mi w oczy, po czym mnie puścił. - Chcesz się może napić herbaty, bo ja tak. - odwrócił się idą w stronę domu. Ja natomiast stałam i patrzyłam na niego z jedną myślą. W końcu nie mogłam się powstrzymać i musiałam to zrobić. Jak najciszej podbiegłam do niego, wskoczyłam na plecy i skręciłam kark. - To za to, że prawie mnie udusiłeś. - powiedziałam do leżącego ciała chłopaka mojej przyjaciółki. Weszłam do domu i usiadłam na sofie w salonie włączając telewizor. Po chwili do domu weszła Kinga oraz starsza czarownica.
- Gdzie Damian? - spytała przyjaciółka.
- Za domem.
- Co on tam robi sam?
- Leży. - Pani Helia spojrzała na mnie podejrzliwie. Kyla natomiast pobiegła w stronę ogrodu, ja i babcia poszłyśmy za nią. Kiedy zobaczyła swojego chłopaka leżącego na trawie, pisnęła. Pani Helia spojrzała na mnie z niedowierzaniem w oczach i leciutkim uśmiechem na twarzy.
- Co się stało?! - zawołała czarownica.
- Nic, uczył mnie jak walczyć. - Uśmiechnęłam się niewinnie.Zauważyłam, że chłopak się poruszył, a po chwili stał już na nogach. Kyla go przytuliła po czym odwróciła się w stronę domu idąc do drzwi. Podeszłam do Damiana mówiąc mu.
- Czujność przede wszystkim mój drogi.



Rozdział dedykuję Sonii Salvatore ze wspaniałego bloga Shadoow Hills :)
Proszę, pierwsza lekcja samoobrony Jess. Jak na razie tylko tyle zdołałam nabazgrać, ale mam nadzieję, że kolejna lekcja będzie w lepszym stanie. :D
Eh.. Jeśli chodzi o notkę to nie mogłam się powstrzymać od dodania jej dzisiaj. ^.^ Niestety nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział ponieważ mam blokadę twórczą. :/  Zapewne zawiniła szkoła i praktyki. :( No cóż mam nadzieję, że szybko powróci mi wena i zdołam coś stworzyć.
Pozdrawiam Was kochani. :*

Czytasz = Komentujesz !!!

2013/09/08

Rozdział Dziesiąty

"Nosisz przeszłość w sobie, ciągniesz ją za sobą na grubym, niezniszczalnym łańcuchu bez względu na to, jak daleko w przyszłość patrzysz. Przez długi czas możesz ją ignorować, ale nie możesz od niej uciec."

~Nora Roberts





     Chciałem pobyć sam z moją przeszłością. Nikomu o niej nie mówiłem, nawet Kyli, a jej się zwierzyłem. Słuchała mnie z uwagą, a kiedy mówiłem o zabójstwie Verny na jej twarzy pojawił się smutek i ból. Chciała mnie dotknąć.a ja ją wyrzuciłem z pokoju.
Miałem co do tego prawo. Nie chciałem by ktoś mi współczuł i starał się pocieszyć. Pogodziłem się z tym, kiedy minął wiek. Powoli starałem się zapomnieć o tym zdarzeniu, lecz moja pamięć robiła mi figle, przypominała mi o śmieci Verny w najmniej odpowiednich chwilach.
A może to oznacza, że jednak się z tym nie pogodziłem? No bo w końcu mogłem coś zrobić, ale nie ja wolałem się ukryć. Chociaż jakbym wyszedł też bym zginął. No bo ja, dopiero wampirze niemowlę pokonałoby dorosłe wampiry?
Wątpię.
Dzięki tej czarownicy zmieniłem się. Przez całe swoje ludzkie życie byłem narcystyczny, a kiedy stałem się wampirem manipulowałem każdym. Żyłem w wygodzie nie przejmując się czyimś losem. Ale kiedy ją poznałem dowiedziałem się jak okropne były moje czyny. Dzięki niej chciałem być dobry. Starałem się pomagać innym nie patrząc czy się zranię. Dzięki genom wampira szybko się regenerowałem. Nie wysługiwałem się już ludźmi. Żyłem tak dopóki władzy nie przejął ON. Potężny wampir łaknący władzy i krwi. Zabijał tych, którzy się mu sprzeciwili. Postanowiłem się ukryć chcąc zostać przy życiu nie wstępując do jego szeregów. Dowiedziałem się również, że narodziła się nadzieja na naszą wolność. Dziewczynka, która posiadała wielką moc. Przez siedemnaście lat starałem się ją odnaleźć, aż w końcu spotkałem ją w towarzystwie czarownicy. Odnalazłem jej dom i zapukałem. Otwarła mi przepiękna dziewczyna z cudownym uśmiechem na twarzy. Nie potrafiłem oderwać wzroku od jej oczu, które skojarzyły mi się ze szmaragdami. Po dłuższej chwili jej uśmiech zbladł a oczy się rozszerzyły. Nie wystraszyła się mnie tylko zdziwiła.
- Czego chcesz pijawko? - Powiedziała sucho.
- Chciałem z Tobą porozmawiać.
- Nie mamy o czym. - odparła nie zmieniając tonu swojego pięknego głosu.
- A mi się wydaje, że mamy. Twoja przyjaciółka jest bardzo cenna. - Cofnęła się lekko oszołomiona. Kiwnęła głową żebym wszedł. Przekraczając próg poczułem się tak jakbym wszedł w sam środek trąby powietrznej. Wyraz mojej twarzy musiał ją rozbawić, bo uśmiech znów zawitał na jej twarzy.
- Co to było?
- Zaklęcie. Więc, mów o czym chciałeś ze mną rozmawiać? - Stała z założonymi rękami przyglądając się mi. Westchnąłem.
- Nazywam się Damian Raivick. Wiem, że Twoja przyjacióła jest pół wampirem pół czarownicą. Nie chcę jej skrzywdzić wręcz przeciwnie, chcę ją chronić i szkolić. Mam dość zabijania przez Władcę i jego ludzi, a ona jest naszą jedyną szansą na to aby wszystko wróciło do dawnej normy. - patrzyłem na nią nie wiedząc jak zareaguje. Opuściła ręce i lekko się nachyliła do mnie.
- Zaufam Ci, ale tylko dlatego, że zawsze polegam na swojej intuicji. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Jeśli chodzi o moją przyjaciółkę to masz racje, tylko że ona nie ma pojęcia kim jest. Myśli, że wampiry i czarownice to postacie fikcyjne z książek i filmów. Jej przybrani rodzice nie powiedzieli jej prawdy. Mówią, że jeszcze jest czas, ale ja uważam inaczej. Niestety obiecałam im, że nic jej nie powiem. - Przerwała łapiąc oddech. - Ty również masz jej nic nie mówić. Przysięgnij na Boginię Hekate.
- Przysięgam na Boginię Hekate, że nic nie powiem o przeznaczeniu tej dziewczyny nikomu dopuki nie będzie to konieczne. - skończyłem recytować przysięgę, kiedy do salonu weszła starsza kobieta z podejrzliwym wzrokiem.
- Kyla kto to jest i czemu go tu wpuściłaś?
- Babciu to jest Damian Raivick. Jest pokojowo nastawiony. - Starsza czarownica nie spuszczała ze mnie wzroku. - Chce nam pomóc. Gdyby miał złe zamiary zaklęcie by go stąd zdmuchnęło. Po za tym intuicja mi mówi, że można mu zaufać.
- Chłopcze masz, gdzie nocować? - zaskoczyła mnie tym pytaniem. Nadal była podejrzliwa i podchodziła do mnie z dystansem.
- Nie, nie mam. - odparłem.
-  W takim razie zajmiesz nasz pokój gościnny na piętrze. Jeśli zrobisz coś co zagrozi nam śmiercią, zginiesz. - Starsza pani odwróciła się idąc do kuchni.
- Heh. Nie przejmuj się jej groźbą. Chodź pokażę Ci twój pokój. - Nie miałem zamiaru ulotnić tej groźby. Chciałem dożyć dnia kiedy Władca polegnie.
   Eh, wspomnienia. Piękna rzecz, która ma też ciemne strony. Jednak nigdy nie zapomnę tego spotkania z Kylą. W tedy coś do niej poczułem. Starałem się by mnie również pokochała. Dzięki tym staraniom doszłem do tego co jest teraz. Czyli szczęśliwie zakochana para.

 ~***~

      Zdziwiłam się reakcją Damiana. Widziałam ból i tęsknotę w jego oczach. Chciałam go jakoś pocieszyć a on mnie wyrzucił z pokoju. Musiałam z nim porozmawiać, ale dopiero jutro. Kiedy się uspokoi i dojdzie do siebie. Potrzebuje tylko czasu.
Usłyszałam nieznajomy głos na dole. Powoli schodziłam ze schodów. Ujrzałam wysoką szatynkę. Rozmawiała z panią Helią. Wyostrzyłam słuch.
- Jak już mówiłam, Jessika będzie musiała trafić do domu dziecka. Pani nie jest jej krewną, dlatego nie może tu zostać.
- Ale jestem jedyną osobą, której ona ufa i dobrze zna.
- Może i tak ale prawo nakazuje mi ją zabrać z tego domu.
- Pani jest bez serca. - Powiedziała babcia Kingi.
- Nie skomentuję tego. A teraz chciałabym zobaczyć Jessikę. - poczułam dłoń na ramieniu. Moja przyjaciółka również musiała usłyszeć ich głosy. Westchnęłam wstając ze schodów. Zeszłam na dół z uniesioną głową.
- Dobry wieczór. - przywitałam się.
- Czy dobry to się jeszcze okaże.
- Dla mnie był dobry dopuki pani się nie pojawiła. - powiedziałam niezbyt mile, patrząc na szatynkę wyzywająco. Przez jej twarz przebiegło oburzenie. Podeszła do mnie pani Helia kładąc dłoń na moim ramieniu. Nie wiem czemu wszyscy się uwzieli na ten gest.
- Pani Mayer to jest Jessika Hold.
- Spakuj swoje rzeczy, zabieram Cię do domu dziecka. - Powiedziała sucho. Odwróciłam się do starszej kobiety z bladym uśmiechem. Wchodząc po schodach pociągnęłam za sobą Kylę. Weszłam do jej pokoju.
- Wszystko słyszałaś?
- Tak. I tak między nami mogłaś jej bardziej dowalić. - czarownica się uśmiechnęła. - Chodź pomogę Ci się spakować. Dam Ci kilka swoich ciuchów. - objęłam ją serdecznym uściskiem. Kinga spakowała kilka swoich ubrań do niewielkiej torby. Byłam jej za to bardzo wdzięczna. Przy schodach podała mi torbę. Nie zamierzałam się z nią żegnać bo to nie jest jeszcze koniec naszej znajomości.
- Do jutra. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Odwróciłam się schodzac po schodach. Podeszłam do starej czarownicy.
- Widzimy się jutro na następnej lekcji. - wyszeptałam tak, że tylko pani Helia mnie usłyszała. Podeszłam do niemiłej pani dając jej znać, że jestem gotowa. Wyszła bez słowa kierując się w stronę srebrnego peugeota. Poszłam za nią zajmując miejsce obok kierowcy.
- O nie, siedzisz z tyłu. - spojrzałam na nią zaskoczona. Od samego początku ta baba mi się nie podobała. Oj dam jej popalić.
Usiadłam z tyłu przyglądając się domkom.


Co sądzicie o tym rozdziale? Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Czytasz = Komentujesz. :D
Pozdrawiam. :*

2013/09/04

Rozdział Dziewiąty

"Nie staraj się tak za wszelką cenę być silny.  Siła odgradza nas od innych ludzi."
~Wiesław Myśliwski.



    Siedziałam z Kingą zajadając kanapki z nutellą. Oglądałyśmy powtórki seriali i rozmawiałyśmy ze sobą.
- I co teraz będzie z Tobą? - spytała przyjaciółka.
- Nie wiem.
- Bądźmy realistkami. Obawiam się, że mogą Cię zabrać do domu dziecka.
- Ale ja nie chcę. Wolę być u was. - patrzyłam w zielone oczy Kyli.
- Ja wiem. Też bym chciała żebyś była u nas. - położyła mi dłoń na ramieniu starając się dodać mi otuchy. Uśmiechnęłam się krzywo. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Do salonu wszedł Damian z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Chyba nigdy nie przywyknę do tego czaru. - Obie spojrzałyśmy na niego. Włosy, które urosły za sprawą genów wampira, były rozwiane, jasna cera i niebieskie oczy, w których widać było podniecenie.
- Oho. Chyba coś się szykuje. Czuję to. - powiedziała czarownica.
- Co takiego?
- Zaraz się dowiemy. - Chłopak wyszczerzył zęby w wielkim uśmiechu.
- Mam dla Ciebie niespodziankę. - słowa skierował w moją stronę. - Stoi na zewnątrz. - spojrzałam na przyjaciółkę podejrzliwie. Czarownica uniosła ręce w obronnym geście.
- Ja nie mam z tym nic wspólnego. Sama jestem ciekawa co to może być. - We trójkę wyszliśmy przed dom. A to co tam ujrzałam wywołało na mojej twarzy ogromny uśmiech. Niebieski lakier lśnił w promieniach słońca.
- Tylko on przetrwał. Znalazłem go przed domem w takim oto stanie. - Poruszał rękami tak jak w telemarketach prezentują sprzęt, by jacyś naiwniacy go kupili.
- Co robiłeś w jej domu? - Spytała Kinga.
- Nic. Chciałem się rozejrzeć. - Dalej ich już nie słuchałam. Podeszłam do motoru gładząc go dłonią.
- Gdzie kluczyki i kask? - spytałam odwracając się do wampira.
- Łap. - Z zręcznością wampira złapałam złoty kask. W środku były przywiązane kluczyki.
- Nie wiedziałam, że mam taki brelok.
- Mały prezent ode mnie. - Uśmiechnęłam się. Brelok przedstawiał usta zabarwione wściekłym czerwonym kolorem, z których wystawają dwa białe wampirze kły. Zmiękło mi serce z tego prezentu.
- Dziękuję. - założyłam kask, po czym odpaliłam maszynę, zostawiając za sobą przyjaciół. Dzięki tej przejażdżce mogłam zapomnieć na chwilę o wszystkich moich problemach. Wsłuchałam się w znany dźwięk silnika.

 ~***~

        Tymczasem na zamku.

   Odwróciłem się a peleryna zaszeleściła i opadła miękko na plecy.
Stałem w sali tronowej obmyślając nowy plan, kiedy mi bezczelnie przerwano.
Przez ogromne, łukowate drzwi o nierównej powierzchni wszedł Will. Stanął kilka kroków ode mnie, po czym przyklęknął na jedno kolano, pochylając głowę.
- Panie. - spojrzałem na niego z góry.
- Możesz wstać. Teraz mów, czego się dowiedziałeś.
- Jestem pewny, że to ta dziewczyna. Niestety wie kim jest i na dodatek ma kontakt z czarownicą i wampirem. - Mężczyzna zgarbił się pod naciskiem mego spojrzenia.
- Wiesz coś na ich temat? - spytałem jadowicie.
- Niewiele.
- To znaczy?! - podniosłem głos, nie spuszczając Willa z wzroku.
- Wiem, że czarownica nazywa się Kinga Valdorw, a wampir Damian Raivick.
- To dowiedz się więcej. Chcę mieć tu ten wybryk natury. Żywy. Zrozumiano?!
- Tak Panie.
- A teraz wynoś się! - Wampir skłonił się i wyszedł, zamykając ogromne, ciężkie drzwi.
Westchnąłem siadając na ogromny złoty tron z wyrzeźbionym na oparciu wielkim nietoperzem. Poprawiłem koronę, która lekko się przekrzywiła. Przebiegłem wzrokiem po komnacie. Ściany z ciemnego kamienia, kolumny na których zawieszone były czerwone flagi przedstawiające czarnego nietoperza pod złotą koroną. Łukowate wejście na ogromny taras, które były przysłonięte grubymi, ciemnymi kotarami.
Wyciągnąłem z kieszeni zdjęcie nastolatki. Była piękna. Ciemne, długie włosy okalały bladą twarz. Niewielki, prosty nos, pełne różowe usta i oczy przypominające niebo. Już kiedyś je widziałem, siedemnaście lat temu u pewnej ślicznej blondynki. Do dzisiaj widzę jej twarz w sennych koszmarach. Wiem, że jej duch nie odszedł w zaświaty. Czasem wyczuwałem jej energię.
Muszę złapać to dziecko jak najszybciej. Tylko, że nie jestem pewny czy pozbawić ją życia, czy zmusić by dołączyła się do mnie. Miałem dużo spraw do przemyślenia związanych z tą dziewczyną.

 ~***~

      Wracając do domu przyjaciółki byłam całkowicie rozluźniona i gotowa do lekcji z Damianem.
Zostawiłam motor przed domem chowając kluczyki do kieszeni tak, że brelok z niej wystawał. Weszłam do środka czując moc czaru, do którego zdążyłam się przyzwyczaić. Z salonu słyszałam włączony telewizor. Kinga leżała na sofie z głową na kolanach Damiana, który odwrócił się do mnie w chwili kiedy weszłam do salonu.
- Nareszcie jesteś. Akurat na naszą lekcję. - uśmiechnęłam się do niego słodko.
- Jakbym mogła ją przegapić.
- U, jaki entuzjazm. - powiedziała czarownica siadając.
- Cóż, w końcu muszę poznać jedną część swojego pochodzenia. - Damian wstał posyłając Kyli czarujący uśmiech i spojrzenie pełne miłości. Podszedł do mnie, lekko mną popychając w stronę schodów.
- Racja, dlatego chodźmy do pokoju. Dzisiaj będzie historia wampirów. - bez słowa poszłam do pokoju, który zajmował Damian. Usiadłam na łóżku, przyglądając się wnętrzu pokoju.
Niewielki pokoik z jednym oknem po lewej stronie łóżka. Ściany pomalowane w odcieniu ecri. Dębowa szafa na ubrania stała naprzeciwko łóżka, a obok stała niewielka komoda z tego samego gatunku, na której stał trzydziesto dwu calowy telewizor. Na prawej ścianie przybite były półki z książkami. Natomiast nad łóżkiem wisiał wielki obraz przedstawiający wodospad w otoczeniu drzew, do którego zbliżały się dzikie zwierzęta aby się napoić.
Muszę stwierdzić, że jest tu całkiem uroczo.
Chłopak mojej przyjaciółki usiadł na pufie naprzeciw mnie (hm... musiałam ją przeoczyć). Był bardzo skupiony i opanowany.
- Historia wampirów sięga ponad sto tysięcy lat... Chodzi legenda, która głosi, że jeden mężczyzna modlił się do Bogini Hekate aby dała mu siłę, której nikt nie posiada oraz nieśmiertelność.
Pewnej ciemnej nocy, gdzie jedynym źródłem światła był księżyc w pełni. Na środku polany przywołał Boginię. Dała mu to czego chciał, jednak karę jaką otrzymał od Bogini był wieczny głód, który może uspokoić tylko krew. Ostrzegła go też, aby nie wychodził za dnia, ponieważ promienie słoneczne mogą spalić jego ciało. Powiedziała mu również, że końcem jego nieśmiertelności może być wbicie drewnianego kołka prosto w serce. Potem Bogini Hekate rozpłynęła się, zostawiając swoje dziecko nocy. Zabijał wiele ludzi jak i również wielu przemienił. Chodzą słuchy, że pierwotny chodzi po ziemi, po dzisiejsze czasy. - słuchałam w skupieniu wchłaniając każde jego słowo. I nagle nasunęło mi się jedno pytanie.
- Czekaj ino. Mówisz, że wampira mogą zabić promienie słoneczne, ale Ciebie jakoś nie spaliło. - Wampir uśmiechnął się, wyciągając dłoń tak abym mogła zobaczyć jego szafirowy pierścień na serdecznym palcu.
- To dzięki niemu słońce mnie nie pali. Jest zaczarowany przez czarownicę. - zauważyłam jak posmutniał. - Była moją przyjaciółką. Minęło dziesięć lat mego wampirzego życia kiedy ją poznałem. Pierwszy raz spotkaliśmy się na wieczornej wystawie obrazów. Wyczuła kim jestem w chwili, kiedy znalazła się w tym samym pomieszczeniu co ja. Podeszła do mnie bez obaw. Miała dar. Dzięki jednemu spojrzeniu poznawała prawdziwe oblicze człowieka. Dlatego się mnie nie bała. Po dwóch miesiącach naszej znajomości zrobiła dla mnie ten pierścień. Dzięki niej mogłem oglądać wschód i zachód słońca... Tydzień później po naszym ostatnim spotkaniu chciałem ją odwiedzić. W tedy zobaczyłem jak garstka wampirów wyrwało jej serce. Widziałem jak jej niebieskie oczy patrzą na mnie pozbawione iskry życia. Nie mogłem się ujawnić bo by mnie z łatwością zabiły. Kiedy odeszli pochowałem ją jak królów... - Zamilkł. Widziałam na jego twarzy ból. - Proszę, wyjdź. Koniec lekcji.



Rozdział dedykuję Larie  za jej ciepłe słowa oraz za to jak strasznie czekała na niego. :D Mam nadzieję, że Ci się podoba.
Oczywiście chcę też znać opinię innych czytelników ;) Więc jak Wam się podoba?
Jeśli wykryjecie jakieś błędy to śmiało mi je wytknijcie, będę bardzo wdzięczna. :)
Pozdrawiam Was moi mili. :*

2013/09/01

Rozdział Ósmy

" Nauka nie buduje mostów nad przepaściami myśli, lecz po prostu stoi jako tablica ostrzegawcza."
~ Karl Kraus




   Siedziałam na łóżku Kingi ( a raczej Kyli ), ubrana w swoją piżamę. Odkąd zaczęłyśmy nocować u siebie, postanowiłyśmy, że każda zostawi swoją parę w domu przyjaciółki. Dopiero teraz zauważyłam, że był to całkiem nie zły pomysł, patrząc na obecne okoliczności.
Straciłam dom, a wraz z nim wszystkie swoje rzeczy. Mój wspaniały chłopak został zamordowany, z rodziców została wyssana cała krew a ciała zostały spalone w pożarze.
Dowiedziałam się, że jestem czarownicą i wampirzycą, a moja najlepsza przyjaciółka jest czarownicą. Mój ojciec to najpotężniejszy wampir na świecie, w dodatku zły do szpiku kości.
Czy mogło być jeszcze coś gorszego?
Oczywiście, że tak.
Rebelianci wieżą, że pokonam całe te zło, lecz ja nie potrafię używać swojej mocy i nie jestem najlepsza w sztuce walki. Niepotrzebnie żywią wobec mnie nadzieję.
- Jak się czujesz? - spytała przyjaciółka wyrywając mnie z rozmyślań.
- Okropnie. Wiesz próbuję przełknąć wszystkie te informacje i dostosować się do nowej sytuacji.
- Nie martw się, my ci we wszystkim pomożemy. Możesz na nas liczyć. A moja babcia jest naprawdę dobrą czarownicą. Dawniej w naszym plemieniu była najlepszą nauczycielką magi...
- Powiedz mi, czy nasza przyjaźń była zaplanowana? - wtrąciłam się w monolog Kingi. - Chodzi mi o to, czy wiedziałaś od samego początku kim naprawdę jestem, albo czy twoja rodzina wiedziała?
- Nie wiedziałam. Babcia zaczynała coś podejrzewać ale dopiero wtedy kiedy pierwszy raz Cię ujrzała. - Dobrze pamiętam to spotkanie. Miałam w tedy nocować u Kingi. Pierwszy raz byłam w jej domu. Kiedy przekroczyłam próg poczułam coś dziwnego, jakby wielki podmuch wiatru, który chciał mnie wyrzucić z domu lecz nie mógł tego zrobić. Kiedy weszłam do salonu pani Helia stanęła na równe nogi bacznie lustrując mnie wzrokiem. Stałam tak nie wiedząc  co robić. Na szczęście Kinga odezwała się przedstawiając mnie, potem pociągnęła mnie w stronę pokoju.
- Więc ten podmuch, który w tedy poczułam...
- To były czary. Babcia dla lepszego bezpieczeństwa zaczarowała dom by wpuszczał do środka tylko te osoby, które nie mają złych intencji. Siłę tego czaru mogą tylko poczuć czarodzieje oraz wampiry, zwykli ludzie nic nie poczują jeśli nie mają złych intencji... W przeciwnym razie zostaną zdmuchnięci. - Czarownica wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Yhym... rozumiem. A Damian, jak go naprawdę poznałaś?
- Eh. Sam przyszedł do mojego domu. Kiedy otwarłam drzwi od razu poznałam, że jest wampirem. Im dłużej na niego patrzyłam czułam w środku, że mogę mu zaufać. Bo wiesz, mam bardzo dobrą intuicję, jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. I tym razem też się nie myliłam. Przekonałam babcię, że można mu zaufać. Od tego czasu coś między nami zaiskrzyło. - uśmiechnęła się, a na jej policzkach wystąpił purpurowy rumieniec. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Dobrze. Teraz chciałabym poznać Twoją historię.
- Okej. Zacznę od tego, że nazywam się Kyla Centric. Jak już wiesz jestem czarownicą i pochodzę z Plemienia Szeptu. Moja moc jest związana z żywiołem powietrza. Urodziłam się w tym mieście ponieważ plemię, gdzie mieszkali moi rodzice zostało spalone. W tedy zginął mój tata, mama umarła tuż po moich narodzinach i od tego czasu opiekuje się mną babcia Helia, ale Ty o tym wiesz. Uczyła mnie jak panować nad mocą i całej historii naszego świata. Resztę historii znasz. - Przyjaciółka ziewnęła zarażają mnie. - Radzę nam iść spać. Jutrzejszy dzień będzie męczący, a w szczególności dla Ciebie. - Kiwnęłam głową na zgodę. Nie wiem czemu ale strasznie denerwowałam się jutrzejszymi lekcjami. Nie chciałabym zawieść starszej kobiety jak i Damiana. Postanowiłam, że nie poddam się dopuki nie spróbuję.

~***~ 

   Z samego rana stałam w ogrodzie za domem Kingi. Czubkami palców u nóg czułam zimną rosę. Miałam ubrane czarne sandałki, białe szorty oraz czarną, luźną bluzkę na grubych ramiączkach. Ubrania były pożyczone od Kyli.
Rozejrzałam się po ogrodzie. Pod domem były małe grządki z różnymi ziołami, gdzie nie gdzie stały duże i potężne drzewa z jabłkami oraz gruszkami. Po obu stronach działki pod płotem rosło dużo pięknych kwiatów, które przykuwały wzrok.
- Dużo tu kwiatów przypominających kielichy. - kobieta uśmiechnęła się kiwiąc głową.
- Tak. Uwielbiam kwiaty z rodzaju kielichowatych. Niby takie same, a różnią się od siebie i to nie tylko nazwą, kolorem i zapachem. - kiwnęłam głową na zgodę. - Może zaczniemy Twoją naukę?
- Tak, oczywiście. - Szłyśmy w stronę najmniej zarośniętej części ogrodu. Starsza kobieta usiadła na ziemi klepiąc miejsce naprzeciwko siebie. Podeszłam i również usiadłam po turecku. Patrzyła na mnie jak nauczycielka, która pokłada wielkie nadzieje w najgorszego ucznia w klasie. Uśmiechnęłam się blado nie wiedząc co robić.
Pani Helia wyciągnęła białą, długą świecę wbijając ją delikatnie w ziemię.
- Chcę abyś spróbowała zapalić tę świecę. Z tego co mówił Damian, potrafisz panować nad płomieniami. Ja chcę Cię nauczyć byś je tworzyła z niczego. Musisz być skupiona, zajrzyj do wnętrza siebie i znajdź swój wewnętrzny płomień. Potem kiedy go znajdziesz, spróbuj wyobrazić sobie, że świeca się zapala.
- Dobrze. Postaram się. - Wzięłam wielki wdech i zamknęłam oczy, powoli wypuszczając powietrze z płuc. Wokół mnie panowała ciemność, mechanicznie wyostrzyły mi się zmysły.
Próbowałam odnaleść wewnętrzne światło, lecz moje starania spełzły do próżni, wielkiej czarnej dziury. I w tedy to ujrzałam, malutki płomyk jarzący się na samym końcu czarnej dziury. Najszybciej jak umiałam znalazłam się przed płomykiem. Poczułam ciepło i drzemiącą magię, która zaczęła wibrować, kiedy się zbliżyłam. Całą uwagę skupiłam na jednej wizji, jak zapalam świecę.
Po chwili powoli otworzyłam jedno oko. W zdumieniu aż opadła mi szczęka, a oczy się rozszerzyły. Widziałam jak płomyk świecy tańczy na wietrze. Pod naciskiem mojego wzroku płomień zwiększał się oraz malał. Uśmiechnęłam się a spojrzenie skierowałam na starą czarownicę. Na jej wyblakłych ustach zaigrał uśmiech.
- Nie spodziewałam się, że wyjdzie za pierwszym razem. Jestem mile zaskoczona. Teraz spróbuj wchłonąć w siebie płomień. - spojrzałam na nią z niedowierzaniem. - Nie przesłyszałaś się. Tym razem musisz się skupić na przyciąganiu. Wyobraź sobie, że jesteś magnesem a płomień jest metalem. - Kiwnęłam głową zamykając oczy. Skupiłam się, starając wchłonąć płomień świecy. Poczułam uderzenie gorąca, które rozeszło się po całym moim ciele, dodawając mi sił.
- Wow. - wyszeptałam otwierając oczy.
- Doskonale. Szybko się uczysz. Pamiętaj, że dobra czarownica to taka, która dużo ćwiczy. Możesz odpocząć. Wieczorem będzie Cię męczył Damian. - Kobieta uśmiechnęła się na własną wizję, która musiała ukazać się w jej głowie.


A jednak rozdział dodałam dzisiaj heh. :D
Mam nadzieję, że wam odpowiada.
Niestety więcej napisać nie mogę ponieważ muszę zejść z lapka. :/
Pozdrawiam i życzę miłej lektury oraz rozpoczęcia roku szkolnego. :)