"Nie bój się tego, co nowe - chociaż Ci miły spokój."
~ Tytus Carus Lukrecjusz.
Szliśmy w ciszy. Zastanawiałam się co powiedzieć mamie. Wiedziałam, że powinnam ją przeprosić. Nie powinnam była się tak zachować. Powinnam także przeprosić Kingę i ją wysłuchać. Mam nadzieje, że Kinga będzie chciała ze mną rozmawiać.
Kiedy dochodziliśmy do domu czułam się dziwnie. Nie mam pojęcia jak to uczucie nazwać. Strach? Panika? Poczucie winy? Wszystkie naraz naparły na mnie z siłą. Czułam również, że nie powinnam wchodzić do domu.
Spojrzałam na Damiana. Jego postawa się zmieniła, stał się bardziej ostrożny. Rozglądał się we wszystkie strony i nastawiał uszu.
Nagle drzwi mojego domu otwarły się z hukiem. Wybiegło trzech wampirów. Syczeli i powarkiwali ukazując białe kły. Nadal mnie to zachwycało ale coraz bardziej przerażało. Mimo małej wielkości mogły zrobić bardzo dużą krzywdę.
Stanęłam jak wryta, sparaliżowana strachem. Damian stanął przede mną osłaniając swoim ciałem. Całą uwagę skoncentrował na mężczyznach.
Jeden z nich skoczył w naszą stronę. Odruchowo się cofnęłam. Chłopak mojej przyjaciółki nadal stał skupiony. Poruszył się dopiero kiedy napastnik znalazł się kilka kroków od niego. Szybko się z nim rozprawił. Reszta wampirów wściekła się. Rzucili się prosto na Damiana, ja w tym czasie biegłam do domu. Nikt na mnie nie zwracał uwagi.
Zamknęłam za sobą drzwi. W domu było cicho i ciemno. Ostrożnie stawiałam nogi. Wchodząc do kuchni widziałam ciało Kingi. Kucnęłam obok tak, że mogłam zmierzyć jej puls. Żyła. Westchnęłam z ulgą.
Przeszukałam inne pomieszczenia. Wchodząc do salonu widziałam tatę leżącego na sofie. Podeszłam bliżej. Dopiero wtedy zauważyłam, że jest strasznie blady. Przyjrzałam mu się. Na szyi zobaczyłam dwie małe dziurki. Były zaczerwienione i bardzo widoczne. Z przerażenia chwyciłam jego rękę, była zimna. Nie wyczułam pulsu. Nagle w oczach stanęły mi łzy, niektóre spłynęły po policzkach.
Usłyszałam ciche jęknięcie. Obróciłam się gwałtownie. Na podłodze leżała moja mama. Na jej szyi też były ukłucia. Jeszcze krwawiły. Podbiegłam do niej. Widziałam jak traci siły. Wzięłam jej głowę na kolana, poprawiając krótkie brązowe włosy. W jej zielonych oczach widziałam smutek, żal i miłość. Ścisnęło mi serce. Nie chciałam żeby odeszła. Nie teraz. Nie po naszej kłótni.
- Przepraszam. Ja nie chciałam. - wyszeptałam.
- Wiem... To ja powinnam była Ci powiedzieć... już dawno temu... - jej głos był cichy i przerywany. Pozbawiony swojej dotychczasowej siły. - Nie powinnam była tego zataić, ale w tedy... myślałam, że będziesz bezpieczna... myliłam się...
- Cii... Nie jestem Ci tego za złe.
- Cieszę się. Ale pamiętaj o swoim przeznaczeniu... Zaufaj ludziom, którzy Cię otaczają... Doceń ich miłość... - Potrząsnęłam tylko głową. Nie potrafiłam wydobyć dźwięku z gardła. - Jesteś podobna do Isztar i do Dymitra. Dwa przeciwieństwa w jednej małej osóbce. - Uśmiechnęła się smutno. - Pamiętaj kim naprawdę jesteś i zaakceptuj samą siebie... - czułam jak słabnie. Wiedziałam, że stracę kolejne bliskie mi osoby. Szlochałam. - Nie płacz i pamiętaj, że zawsze będę przy tobie, tak jak twoja prawdziwa mama. Nie zapomnij o tym...- Zwykły człowiek mógłby nie usłyszeć jej ostatnich słów, lecz nie ja. Nie z moimi korzeniami.
Poczułam ostatnie tchnienie a potem ciężar sztywnego ciała. Przytuliłam ją mocniej, plamiąc jej zimną twarz łzami. Cała się trzęsłam.
Starałam się trochę uspokoić. Usłyszałam czyjeś kroki na piętrze. Wyostrzyłam zmysły.
Ostrożnie położyłam głowę Diany wstając. Postanowiłam kierować się instynktem. Idąc w stronę schodów słyszałam jak włamywacz zmierza ku schodom. Stanęłam, czekając aż mym oczom ukarze się kolejny potwór. Kroki było słychać już na schodach. Po chwili ukazał się wysoki mężczyzna z krótkimi brązowymi włosami. Od razu mnie zauważył. Uśmiechnął się. Powoli zaczął zbliżać się do mnie. Wyciągnął rękę, lekko dotykając mojego policzka.
- No no no. Nie przypuszczałem, że jesteś taka piękna. Ale cóż skoro masz geny wampira to nie ma się czego dziwić. - Strzepnęłam jego rękę. Nie przejął się tym. Obszedł mnie, przyglądając się uważnie. - Szkoda takiej ładnej dziewczyny. - Zmrużyłam oczy. Chciałam go uciszyć. Energicznie odwróciłam się w jego stronę.
- Zamknij się. - wysyczałam przez zęby. Usłyszałam jego gorzki śmiech.
- Grozisz mi? Śmieszna jesteś. Co niby mogłabyś mi zrobić?
- Zdziwiłbyś się. - Spoważniał. Widziałam jak jego mięśnie się naprężają. Wiedziałam, że zaraz zaatakuje. Kiedy zmierzał prosto na mnie poczułam w dłoniach ciepło. Zauważyłam w jego oczach zdziwienie zmieszane z odrobiną strachu. Spojrzałam na swoje dłonie. Wokół nich uformowały się złote kule. Cisnęłam nimi w wampira. Kiedy go dotknęły zaczął wrzeszczeć, a na jego piersi ukazał się płomień. Intensywnie skupiłam na nim wzrok, przypominając sobie zdarzenie w lesie. Tak jak przypuszczałam płomień zaczął się powiększać pochłaniając całe ciało.
Usłyszałam huk wyważonych drzwi. W progu stanął Damian. Jego oczy się rozszerzyły. Wampir pomału obracał się w pył, aż po chwili całkiem zniknął. Z kuchni usłyszałam jęk. Damian też musiał go usłyszeć, bo z prędkością wampira znalazł się w kuchni. Objął Kingę czułem gestem. Patrzył na nią z miłością, ona na niego również. Po chwili dostrzegła mnie. Widziałam smutek w jej zielonych oczach.
- Tak mi przykro. - Wyszeptała, łapiąc się za głowę. Podeszłam do niej ostrożnie tuląc ją do siebie.
- Wiem. Próbowałaś ich bronić, po prostu zaskoczyli Cię.
- Dziewczyny nie chcę was poganiać, ale powinniśmy się z tąd wynosić. Ogień się rozprzestrzenia. - Teraz zauważyłam, że cały dom stanął w płomieniach. Szybko wybiegliśmy z domu. Stałam w oddali przyglądając się resztkom swojego rodzinnego domu. Czułam jak po policzkach spływają mi łzy. Kinga położyła mi rękę na ramieniu, dodając mi otuchy. Odwróciłam się do nich. - Co teraz zrobimy?
- Po wampirach nie będzie śladu, tylko po Dianie i Teodorze. Kinga zadzwoni na policję i na nich zaczeka. My w tym czasie będziemy wracali z joggingu.
Skończyłam pisać szósty rozdział. :D Nie wiem kiedy pojawi się następny ponieważ na cały miesiąc wyjeżdżam do babci. Niestety nie będę miała dostępu do neta. :( Nie przestanę jednak pisać kolejnych rozdziałów. ;)
W każdym bądź razie widzimy się we wrześniu. :D
Pozdrawiam, Cherry
Starałam się trochę uspokoić. Usłyszałam czyjeś kroki na piętrze. Wyostrzyłam zmysły.
Ostrożnie położyłam głowę Diany wstając. Postanowiłam kierować się instynktem. Idąc w stronę schodów słyszałam jak włamywacz zmierza ku schodom. Stanęłam, czekając aż mym oczom ukarze się kolejny potwór. Kroki było słychać już na schodach. Po chwili ukazał się wysoki mężczyzna z krótkimi brązowymi włosami. Od razu mnie zauważył. Uśmiechnął się. Powoli zaczął zbliżać się do mnie. Wyciągnął rękę, lekko dotykając mojego policzka.
- No no no. Nie przypuszczałem, że jesteś taka piękna. Ale cóż skoro masz geny wampira to nie ma się czego dziwić. - Strzepnęłam jego rękę. Nie przejął się tym. Obszedł mnie, przyglądając się uważnie. - Szkoda takiej ładnej dziewczyny. - Zmrużyłam oczy. Chciałam go uciszyć. Energicznie odwróciłam się w jego stronę.
- Zamknij się. - wysyczałam przez zęby. Usłyszałam jego gorzki śmiech.
- Grozisz mi? Śmieszna jesteś. Co niby mogłabyś mi zrobić?
- Zdziwiłbyś się. - Spoważniał. Widziałam jak jego mięśnie się naprężają. Wiedziałam, że zaraz zaatakuje. Kiedy zmierzał prosto na mnie poczułam w dłoniach ciepło. Zauważyłam w jego oczach zdziwienie zmieszane z odrobiną strachu. Spojrzałam na swoje dłonie. Wokół nich uformowały się złote kule. Cisnęłam nimi w wampira. Kiedy go dotknęły zaczął wrzeszczeć, a na jego piersi ukazał się płomień. Intensywnie skupiłam na nim wzrok, przypominając sobie zdarzenie w lesie. Tak jak przypuszczałam płomień zaczął się powiększać pochłaniając całe ciało.
Usłyszałam huk wyważonych drzwi. W progu stanął Damian. Jego oczy się rozszerzyły. Wampir pomału obracał się w pył, aż po chwili całkiem zniknął. Z kuchni usłyszałam jęk. Damian też musiał go usłyszeć, bo z prędkością wampira znalazł się w kuchni. Objął Kingę czułem gestem. Patrzył na nią z miłością, ona na niego również. Po chwili dostrzegła mnie. Widziałam smutek w jej zielonych oczach.
- Tak mi przykro. - Wyszeptała, łapiąc się za głowę. Podeszłam do niej ostrożnie tuląc ją do siebie.
- Wiem. Próbowałaś ich bronić, po prostu zaskoczyli Cię.
- Dziewczyny nie chcę was poganiać, ale powinniśmy się z tąd wynosić. Ogień się rozprzestrzenia. - Teraz zauważyłam, że cały dom stanął w płomieniach. Szybko wybiegliśmy z domu. Stałam w oddali przyglądając się resztkom swojego rodzinnego domu. Czułam jak po policzkach spływają mi łzy. Kinga położyła mi rękę na ramieniu, dodając mi otuchy. Odwróciłam się do nich. - Co teraz zrobimy?
- Po wampirach nie będzie śladu, tylko po Dianie i Teodorze. Kinga zadzwoni na policję i na nich zaczeka. My w tym czasie będziemy wracali z joggingu.
Skończyłam pisać szósty rozdział. :D Nie wiem kiedy pojawi się następny ponieważ na cały miesiąc wyjeżdżam do babci. Niestety nie będę miała dostępu do neta. :( Nie przestanę jednak pisać kolejnych rozdziałów. ;)
W każdym bądź razie widzimy się we wrześniu. :D
Pozdrawiam, Cherry
Wow, faktycznie tak trochę dramatycznie. Najpierw śmierć chłopaka, teraz rodziców, przerąbane. Szkoda mi jej. I też szkoda, że wyjeżdżasz, nie dowiem się przez miesiąc, co dalej, ahah. No nic, udanego wyjazdu :)
ReplyDeleteCzekam na kolejny rozdział i życzę weny ;)
Pozdrawiam,
Sonia.
Dziekuje. :D Wiem troszke ma przerabane. Wszysto leglo jej w gruzach. Cale dotychczasowe zycie wywrocilo sie jej do gory nogami. No ale zobaczymy jak sprawy potocza sie dalej. ;)
DeleteDziekuje za komentarz i pozdtawiam. ^^
Hej! Serio fajnie napisane. Czekam na nn :D
ReplyDeleteChciałam zaprosić do mnie na 1 rozdział. A oto coś na zachętę:
- Dwa razy whisky – rzucił Marcel do kelnera.
- Właśnie wychodziłem – dodał Mikaelson mierząc „towarzysza” wzrokiem. Przez chwilę zastanawiał się co tamten knuję, jednak potem doszedł do wniosku, iż zwyczajnie go to nie obchodzi.
- Nie możemy porozmawiać? Jak dawni przyjaciele? – uśmiechnął się „władca” Nowego Orleanu.
- Proszę bardzo Marcel, o czym chcesz mówić? – usiadł i odparł ze sztuczną uprzejmością.
- Jak ci się żyło, przez te lata? Krew, zabawa – zaczął, lecz ściszył ton i uniósł brwi w znaczącym geście – kobiety?
- Wspaniale. Tak, tak i nie – prychnął odbierając z rąk młodego chłopaka trunek. Prędko opróżnił szklankę ze złotawego napoju – A teraz jeśli pozwolisz, mam pewną sprawę do załatwienia. – zakończył i odszedł zostawiając wściekłego mulata samemu sobie.
- Cholerna hybryda, musisz mieć jakąś słabość – syknął sam do siebie i również zniknął w wampirzym tempie.
http://klaus-caroline-always.blogspot.com/
Hej! Zostałaś nominowana u mnie na blogu!
ReplyDeletehttp://klaus-caroline-always.blogspot.com/
szczegóły w zakładce "nominacje"
Hyyyy! Podoba mi się! Oficjalnie jestem Twoją kolejną czytelniczką :) Ale to straszne, w jednym dniu stracić dwoje rodziców... Jeszcze przez wampiry. Nieźle dajesz w kość swojej bohaterce ^^ Podoba mi się to, że używasz polskich imion. Teraz wszystko jest pisane i osadzone w Ameryce i to taka miła odmiana
ReplyDeleteZapraszam do mnie, także piszę o wampirach, lecz mam swoje rasy - nigdzie się nie pojawiły, pochodzą z mojej wyobraźni :) Znajdziesz u mnie także szablony w zakładce "Szablony własnej roboty" , za które ostatnio się wzięłam ;)
Pozdrawiam, weny życzę w pisaniu kolejnych rozdziałów u babci ♥
http://dropofmind.blogspot.com
Mam nadzieje ze w najblizszym czasie uda ci sie cos naskrobac. Chcialam jeszcze zaprosic na 2 cz 1 rozdzialu. http://klaus-caroline-always.blogspot.com/?m=1
ReplyDeleteHej !
ReplyDeleteRozdział cudowny *.*
W ogóle całe opowiadanie jest świetne !
Współczuję Jess... Najpierw chłopak, potem rodzice... ;C
Jestem twoją kolejną czytelniczką :D
Zostało mi tylko czekać na nexta *.*
Pozdrawiam, Yśka ;*
Zapraszam na nexta na http://the-story-of-two-worlds.blogspot.com/
Świetny rozdział. Nie mogę się doczekać kolejnego. Weny życzę.
ReplyDeleteZapraszam Cię http://po-prostu-tylko-ja.blogspot.com
Hej! Chciałam zaprosić do mnie II rozdział. Czekam na twoją opinię :)
ReplyDeletehttp://klaus-caroline-always.blogspot.com/