2013/07/26

Rozdział Piąty

" Lubię znać prawdę, nawet jeśli jest bolesna, sama przyznasz, że lepiej wiedzieć o sobie całą prawdę."
~ John Steinbeck


      Siedziałam na łóżku wpatrując się w Kingę. Nie miałam zielonego pojęcia o co mogło jej chodzić mówiąc: Musimy zachować ostrożność, a w szczególności Ty. Siedziała naprzeciwko mnie wpatrujac się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. W ogóle się nie poruszała. W końcu wydobyłam z siebie głos. - O co Ci chodzi mówiąc " A w szczególności Ty"? - palcami zrobiłam cudzysłów na te słowa, które wymówiła przyjaciółka. Nie odezwała się. Chciałam złapać jej wzrok, który starannie unikał mojego kontaktu. Nie wytrzymałam. Z zadziwiającą szybkością wstałam z łóżka. Zaczęłam przechadzać się po pokoju.
Tym razem nie pozwolę jej zwlekać. Musi mi to powiedzieć dzisiaj, teraz, a nie w tedy kiedy ona uzna odpowiedni moment.
Stanęłam naprzeciwko niej, pochylając się by nasze oczy były na tej samej wysokości. W końcu nasze spojrzenia się spotkały. Nie pozwoliłam jej tym razem odwrócić wzroku. Bez mrugnięcia patrzyłam na nią mówiąc. - Powiedz mi co przede mną ukrywasz. Teraz. Natychmiast. - w moim głosie wyczuwało się rozkaz. Kinga siedziała nieruchomo patrząc mi w oczy. Jej ciało zdawało się być sztywne.
- Prawdę o Twoim pochodzeniu. - Wypowiedziała jakby w transie. Nie zwracałam na to uwagi. Musiałam się dowiedzieć.
- Jaką prawdę?
- To, że nie jesteś człowiekiem.
- W takim razie kim?
- Pół wampirem pół czarownicą. - z szoku zamrugałam oczami. Odsunęłam się od Kingi, która wyglądała normalnie poza rozwścieczoną twarz a.
- Użyłaś na mnie wpływu!
- Co takiego? Czego użyłam?
- Wpływu. Każdy wampir to potrafi. - Wyraz jej twarzy złagodniał. - Przepraszam. Nie powinnam była tak wybuchnąć. Skąd mogłaś wiedzieć, że potrafisz coś takiego. - przyjaciółka westchnęła. - Przynajmniej znasz prawdę. Jeśli mi nie wierzysz to spytaj panią Dianę Hold.
- Żebyś wiedziała. - szybko zbiegłam ze schodów. Mama była w kuchni, robiła kolację. Stanęłam w drzwiach. - Mamo, to prawda, że jestem w połowie czarownicą i w połowie wampirem? - Na to pytanie mama zachłystnęła się powietrzem.
- Co Ty wygadujesz? Za dużo filmów oglądasz.
- Powiedz prawdę.
- Ależ kochanie... Eh, dobrze. Powiem Ci. - Usiadłam przy stole a naprzeciw mnie usiadła mama. Patrzyłam na nią z uwagą. Była smutna, ale nie z powodu śmierci Piotrka. Ten smutek spowodowany został przez stare wspomnienia.  - Siedemnaście lat temu w dalekich krajach wydarzyło się coś strasznego. Pewien zły wampir doszedł do władzy i to po trupach. Dosłownie. Zabijał ludzi oraz czarodziejów i czarownice. Twoją prawdziwą matką jest czarownica, moją była przyjaciółka. Dzień po Twoich narodzinach dała mi Cię abym się Tobą opiekowała. Razem z Teodorem  uciekliśmy a Twoją matka próbowała go powstrzymać. Niestety zabił ją. Próbowała bronić Ciebie. Za Twoje życie poświęciła swoje. Najgorsze jest to, że to Twój ojciec zabił Isztar i próbował również Ciebie... Razem z Teodorem daliśmy Ci nowe imię i nasze nazwisko. Tak naprawdę nazywasz się Azara Defender. Jesteś czarownicą żywiołu Ognia i z plemienia Iskier.
- Dość! Nie chcę tego słuchać. To są kłamstwa. - Łzy spływały mi po policzkach. Wstałam z krzesła. Mam już tego dość!
- Azara grozi Ci niebezpieczeństwo. Twój ojciec chce Cię zabić.
- Nie nazywam się Azara! - wybiegłam z domu. Biegłam przed siebie, Nie mogłam w to uwierzyć. Nie chciałam. Jestem zwyczajną nastolatką.
Ominęłam drzewo, nie wiedząc kiedy znalazłam się w lesie. Nie przestawałam biec. Miałam dobrą kondycję ponieważ co kilka dni uprawiałam jogging.
W głowie nadal rozbrzmiewały mi słowa " Tak naprawdę nazywasz się Azara Defender. Jesteś czarownicą żywiołu Ognia i z plemienia Iskier. " "Pół wampir pół czarownica." " Użyłaś na mnie wpływu."
Moje życie wywróciło się do góry nogami. I to dosłownie. Wisiałam głową w dół na jakiejś linie związanej do drzewa.
W moją stronę zbliżało się dwóch mężczyzn. Ubrani byli w czarne mundury. Obaj mieli brązowe włosy i jasną skórę. Jeden z nich miał brązowe oczy natomiast drugi w odcieniu miodu. Przystojni byli. Stanęli na przeciw mnie. Ich oczy przesuwały się po moim ciele. przeszły mnie ciarki. Na ich twarzach igrał uśmiech zwycięstwa.
- Król będzie zadowolony.
- Może nawet dostaniemy nagrodę za jej schwytanie.
- Nie liczyłbym na to. - usłyszałam znajomy głos, za mężczyznami dostrzegłam Damiana. Usłyszałam warknięcie ze strony jednego faceta. Obrócił się do Damiana, przyjmując pozę do skoku. Usta uniosły się w wrogim uśmiechu. Dostrzegłam ostre kły. Widok był fascynujący i zarazem przerażający. Damian również przyjął pozycję do skoku. Wpatrywali się w siebie przez chwilę. Nagle napastnik skoczył a za nim chłopak mojej przyjaciółki. Dwaj faceci zderzyli się w powietrzu. Widziałam wymierzane ciosy i kopniaki, nawet obcy mężczyzna spróbował użyć swoich kłów. Nie udało mu się, Damian chwycił jego głowę i obrócił ją o sto osiemdziesiąt stopni. Wampir padł na ziemię.
W tym czasie drugi wampir patrzył na mnie jak na przekąskę. Ze strachu zaczęłam się wierzgać, próbując się uwolnić. W jego oczach widziałam podniecenie. Zbliżał się do mojej szyi. Chwyciłam go za głowę. Niestety był silniejszy. Postanowiłam jednak się nie poddawać. Usłyszałam krzyk potwora. Zauważyłam, że spomiędzy moich palców świeci złote światło.  Wampir odsunął się ode mnie. Widziałam na jego twarzy oparzenia. Wściekły facet przygotował się do ataku, tylko Damian w odpowiednim czasie znalazł się przy nim skręcając mu kark.
Damian spojrzał na mnie uśmiechając się. Podszedł, objął i uwolnił mnie z liny. Byłam w jego ramionach, bezpieczna. Przez koszulkę czułam jego silne mięśnie.
- Nic Ci nie jest?
- Nie, wszystko w porządku. Co to było? - Drżałam. Nie miałam pojęcia co się przed chwilą wydarzyło. Byłam wystraszona i poddenerwowana.
- To były wampiry. Muszę jeszcze je spalić bo inaczej się "obudzą". - Ostrożnie postawił mnie na ziemię. Patrzyłam w jego błękitne oczy.
- Nie o nich mi chodziło. Co to za światło, które wydobywało się z moich palców?
- To była twoja moc. Jesteś czarownicą.
- A Ty wampirem?
- Tak. Zaczekaj chwilkę, muszę się nimi zająć. - wyciągnął zapałki. Ostrożnie podpalał nieruchome ciała, które szybko zajęły się ogniem. Stałam nieruchomo wpatrzona jak płomienie pochłaniają każdą komórkę ciała. Nie zwracałam na nic uwagi, całkowicie skupiona na płomieniach. Ogień zdawał się zwiększać z każdą sekundą kiedy na niego patrzyłam.
Dotyk na ramieniu wybudził mnie z tego transu. Spojrzałam na stojącego obok mnie
Damiana. Fakt, że jest wampirem jakoś mnie nie przeraził. Sama nie wiedziałam dlaczego. Po prostu czułam, że mogę mu zaufać.
Uśmiechnęłam się on również. Objął mnie przyjacielskim gestem.
- Chodźmy stąd. Nic tu po nas.  Zaprowadzę Cię do domu. - Nie protestowałam. Dałam mu się prowadzić. Byłam zmęczona. Chciałam się położyć i zapomnieć o wszystkim.



Hmm... Nie spodziewałam się, że dzisiaj opublikuję ten rozdział. Szczerze nie wiedziałam kiedy go skończę pisać. Nie potrafiłam wymyślić zakończenia, ale na szczęście wczoraj wieczorem wróciła mi wena i oto jest Piąty Rozdział. :D
Jeśli zauważycie jakieś błędy to powiedzcie mi ja je poprawię. Będę bardzo wdzięczna. :)
Pozdrawiam ciepło. :*

2013/07/22

Rozdział Czwarty

" Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
I Ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
I nigdy nie wiadomo mówić o miłości
Czy pierwsza jest ostatnią
Czy ostatnia pierwszą "
~ Jan Twardowski

    Następnego ranka podczas śniadania razem z rodzicami oglądałam wiadomości z telewizji lokalnej. Prezenterka mówiła o wypadkach samochodowych, pożarze  w budynku oraz o drobnych kradzieżach.
- Dzisiaj koło godziny siódmej rano znaleziono ciało chłopaka. Z tego co mówi policja skutkiem śmierci było skręcenie karku. Wiemy także, że  był to osiemnastoletni Piotr Tibro.
Wyplułam przed siebie płatki z mlekiem, robiąc bałagan. Zaczęłam kaszleć a do oczu napłynęły mi łzy. Słowa kobiety wstrząsnęły mną. Nie mogłam w to uwierzyć.
Przecież parę godzin temu całowałam się z nim. Kto mógłby dopuścić się tego czynu?  Dlaczego Piotrek a nie ktoś inny? Jaki miał w tym cel?
Nie umiałam odpowiedzieć na te pytania. Za bardzo przejęłam się jedną myślą. Piotrek nie żyje. Mój chłopak został zamordowany.
Mama przytuliła mnie w czułym uścisku natomiast tata trzymał mnie za rękę, lekko ją ściskając. Byłam wdzięczna im za tą troskę, ale w obecnej chwili chciałam pobyć w samotności.
Odsunęłam się od nich i ze łzami spływającymi po policzkach pobiegłam do pokoju.
Leżąc w łóżku tuliłam do piersi poduszkę. Mój telefon ani na moment nie ucichł. Co chwilę próbowała się ze mną skontaktować Kinga, lecz ja nie miałam ochoty na rozmowę z kimkolwiek.
Obudziłam się zmęczona. Zegar wskazywał parę minut po piętnastej. Musiałam usnąć. Poduszka na której leżałam była mokra.
Usłyszałam pukanie do drzwi. To przez ten hałas się obudziłam. Wstając z łóżka widziałam swoje odbicie w lustrze. Blada cera, czerwone i spuchnięte oczy od płaczu oraz rozczochrane czarne długie włosy. Wyglądałam okropnie.
W drzwiach stała mama ze smutnym wyrazem twarzy.
- Policja przyszła z tobą porozmawiać. Jak chcesz mogę ich odprawić, a rozmowę przeniesie się na jutro.
- Nie trzeba.  Wolę mieć to już za sobą. -- Powiedziałam głosem pozbawionym emocji. Nie zadałam sobie trudu by przynajmniej odrobinę się ogarnąć. Straciłam bliską mi osobę i mam prawo wyglądać mizernie.
Wchodząc do salonu ujrzałam dwóch mężczyzn. Jeden był wysoki i szczupły z brązowymi włosami i opaloną twarzą, natomiast drugi był niższy i troszkę grubszy. Miał rude włosy i oliwkową cerę. Obaj byli ubrani w dżinsy, czarne bluzki oraz czarne, skórzane płaszcze. Oparłam się o framugę drzwi, zakładając ręce na piersi.
- Panowie, proszę jej nie męczyć. Bardzo przeżywa śmierć swojego... chłopaka. - Spojrzałam na mamę. Widać było po niej, że jest smutna. Lubiła Piotrka i to bardzo. Jest wrażliwą osobą a jeśli chodzi o śmierć to szczególnie. Dziwię się, że tak dobrze się trzyma. Ale nie wykluczam też, że robi to dla mnie. Przez swoją postawę chce mi powiedzieć, że nie powinno odizolowywać się od toczącego się dalej życia.
Westchnęłam. Opuściłam ręce siadając na fotelu.
- Wiec o co chcieli panowie ze mną porozmawiać?
- Jesteśmy z biura śledczego do spraw morderstw. Ja jestem Will, a to mój partner Trevor. - odezwał się wysoki mężczyzna stając naprzeciwko mnie. - Wiemy, że wczoraj wieczorem widziałaś się z Piotrem.
- Tak. Widziałam się z nim. Byliśmy umówieni z przyjaciółmi.
- O której to mogło być godzinie? - Tym razem głos zabrał Trevor.
- Piotrek przyszedł do mnie chwilę po wpółdo siedemnastej, a około siedemnastej spotkaliśmy się przed klubem ze znajomymi. - wpatrywałam się w mężczyzn a oni we mnie.
- Jak nazywał się ten klub?
- Delia.
- A tak mniej więcej o której mogliście wyjść?
- Nie jestem pewna ale mogło już być parę minut po dwudziestej.
- Czy widziała może pani coś podejrzanego? - Przygryzłam dolną wargę. Sięgnęłam pamięcią do poprzedniego wieczoru. Poza napaścią na moją osobę to nic mi nie zapadło w pamięci. Nie zauważyłam, czy ktoś za nami idzie lub się nam przyglądał.
- Nie, nie widziałam
- Dobrze. Byłbym zapomniał, mogłaby pani podać mi dane tych znajomych?
- Tak oczywiście. Kinga Valdorw i Damian Raivick.
- Dziękujemy. To na razie tyle. Do widzenia.
Tyle co wyszli po policzkach spłynęły mi łzy. Szybko wstała z fotela biegnąc do pokoju. Przez resztę dnia wspominałam początek naszego związku. Jego starania o moje względy, pierwsza randka, pierwszy pocałunek, jego uśmiech przeznaczony tylko dla mnie, ten błysk w niebieskich oczach na mój widok. I to wszystko straciłam w jednej chwili. Nieodwracalnie. Na zawsze.
Od mych rozmyślań odciągnęło mnie oukanie do drzwi.
- To ja Kinga, wpuść mnie. - wstałam i otwarłam drzwi. Ruchem głowy wpuściłam przyjaciółkę do środka. Usiadłam na łóżku, Kinga zrobiła to samo. Zauważyła, że nie promieniuje dobrym nastrojem. Włosy związała w koński ogon, perfekcyjny makijaż jaki zawsze miała znikł z jej twarzy. Oczy pełne wigoru i zabawy były przygaśnięte a usta na których zawsze igrał uśmiech miały kształt podkowy.
- Ja... ja nie mogę w to uwierzyć. - wyszeptałam.
- Wiem. Ja również. Mam nadzieję, że zabójca zostanie schwytany. - Przytuliłam się do niej. Dziękowałam Bogu za taką przyjaciółkę. Zawsze mnie wspiera nie bacząc na konsekwencje i rezultaty.
W akcie desperacji i braku siły emocjonalnej powiedziałam to co nikomu nie zamierzałam mówić.
- Muszę Ci coś powiedzieć. W tedy w parku co zgubiłam się z Natalią coś dziwnego się stało. Ona przewróciła się haratając kolana. Ja wtedy poczułam słodki zapach jej krwi. To nie wszystko. Lepiej widziałam i słyszałam. Miałam ochotę spróbować jej krwi. Poczuć smak i słodycz. - urwałam nie patrząc na Kingę. Westchnęłam i mówiłam dalej. - Wczoraj przed tym jak wyszliśmy z klubu w łazience jeden facet chciał mnie... zgwałcić. W obronie własnej swoim uściskiem dłoni złamałam mu nadgarstek. Potem szybko uciekłam do Piotrka... - zamilkłam, nie wiedząc co powiedzieć dalej. Przyjaciółka nie puściła mnie ani nie patrzyła krytycznym bądź przerażonym wzrokiem. Po prostu siedziała obejmując mnie. Wyczułam, że coś ją dręczy. Nie pytałam co,  bo gdyby chciała sama by mi to powiedziała. Najwidoczniej uznała, że nie jest to jeszcze odpowiednia chwila.
Lekko odsunęłam się od niej patrząc w oczy. Widziałam ból, smutek oraz małe wahanie, które szybko znikło.
- Czemu nam tego nie powiedziałaś?
- Nie wiem. Może się bałam waszej reakcji.
- Wiesz, że mnie możesz wszystko powiedzieć. Jestem twoją najlepszą przyjaciółką. Ja ufam tobie to Ty powinnaś również mi zaufać. Zresztą nie będziemy teraz o tym dyskutować. Są ważniejsze rzeczy na głowie. Zabójca Piotrka nadal jest na wolności. Musimy zachować ostrożność, a w szczególności Ty. - patrzyłam na nią nie wiedząc o co jej chodzi. Wyraz jej twarzy niczego nie zdradzał.



Kolejny rozdział do kolekcji. :) Troszkę długo trwał no ale miałam malutkie problemy z weną. :/
Mam nadzieję, że się podoba i liczę na Wasze szczere komentarze. :D
Mam też takie jedno pytanko, co sądzicie o tym żebym dodała prolog? Wsumie mam go zapisany w zeszycie i teraz się zastanawiam czy nie dodać go na bloga. Tylko jest też mały problem nie wiem jak miałabym go umieścić przed pierwszym rozdziałem. Pomożecie mi?
Pozdrawiam, Cherry

2013/07/10

Rozdział Trzeci

" Jeśli z czymś się borykasz, rozejrzyj się dookoła, a zobaczysz, że wszyscy ludzie z czymś się borykają i że dla nich jest to równie trudne, jak dla Ciebie."
~ Nicholas Sparks

   O siedemnastej staliśmy pod klubem, gdzie czekali na nas Kinga i Damian. Przyjaciółka była ubrana w skórzaną sukienkę i koturny natomiast Damian w czarne dżinsy i  białą koszulkę. Przywitaliśmy się i weszliśmy do środka. Najpierw co mnie uderzyło to głośna, rockowa muzyka i kolorowe reflektory. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Stoły z kanapami stały pod ścianami umożliwiając miejsce do tańczenia. Na przeciwko wejścia stał bar, który był oświetlony normalnym światłem, natomiast po prawej stronie baru jest przejście do łazienek.
Chłopaki podprowadzili nas do baru. Widziałam pełno kolorowych butelek z alkoholem oraz zwykłe napoje.
- Poproszę colę.
- Dla mnie też. - Odezwała się Kinga.
- A dla nas piwo. - Powiedział Damian. Barman podał nam napoje. Uśmiechnęłam się kiedy zabrałam swój napój. Usiedliśmy na jednej z kanap. Usadowiłam się obok przyjaciółki by móc z nią poplotkować natomiast chłopcy usiedli bliżej siebie aby pogrążyć się w rozmowie na temat motoryzacji.
- Jak było na obiedzie? - Spytałam Kingę.
- Super. Poszliśmy do restauracji. Zamówiłam sałatkę owocową, Damian rybę a Natalia pierogi. Potem odprowadziliśmy małą do mamy a...
- A resztę dnia spędziłaś z Damianem. - Weszłam jej w zdanie. Uśmiechnęła się przytakując.
- Tak, u mnie w pokoju.
- Bez szczegółów. - Obie wybuchłyśmy śmiechem. Piotrek i Damian tylko na nas spojrzeli i na powrót wrócili do przerwanej rozmowy.
- Oni nigdy nas nie zrozumieją.
- Zgadzam się.
- Zatańczymy? - Zaskoczona spojrzałam na Piotrka. Uśmiechnął się zachęcającą.
- Jasne. - Razem weszliśmy na parkiet. Wokół nas tańczyło wiele ludzi a oczy Piotrka wpatrywały się w moje z miłością. Uśmiechnęłam się do niego. Przetańczyliśmy trzy piosenki wpatrując się w siebie nawzajem w oczy.
- Muszę do toalety. Zaraz wracam. - Obróciłam się idąc w stronę baru skręcając do łazienek. 
Najbardziej odludnione i zaciemnione miejsce w klubie. Weszłam do środka rozglądając się po małym pomieszczeniu. Dwie umywalki nad, którymi wisiały lustra oraz dwie kabiny na przeciwko drzwi. Stłumione światło napawało małym dreszczykiem. Podeszłam do umywalki umyć ręce i przy okazji przejrzeć się w lustrze. Wychodząc drzwi zastawił mi muskularny facet.
- Witaj ślicznotko. - Jego głos był obleśny a twarz pokrywały blizny.
- Przepuść mnie.
- Czemu miałbym Cię puścić?
- Bo chcę wyjść.
- Nie wydaje mi się. - Po tych słowach pchnął mnie wchodząc do środka. - A teraz się zabawimy.
Podchodził do mnie powoli z obślizgłym uśmieszkiem. Kiedy się zbliżał czułam jak strach zżera mnie od środka, a potem znikł bez śladu. Wszystko co się wydarzyło przed chwilą trwało nie mniej jak dwa uderzenia serca.
Facet złapał mnie za nadgarstki, czułam ból jego uścisku. Instynktownie kopnęłam go w krocze. Skulił się z jękiem. Kiedy podniósł głowę całą twarz miał w odcieniu bordu z wściekłości. Złapał mnie za włosy zanim zdążyłam uciec. Chciałam aby mnie puścił więc starałam się osłabić jego uścisk wbijając mu paznokcie w rękę. Niestety odwinął mi się drugą ręką wymierzając mi cios w policzek z otwartej dłoni. Chciał zamachnąć się jeszcze raz ale tym razem złapałam go za nadgarstek i w ataku złości zaczęłam wzmacniać swoją siłę w uchwycie.  Nagle usłyszałam jak coś strzeliło i przeszywający krzyk napastnika. Uświadomiłam sobie, że złamałam mu nadgarstek. Puścił mnie. Szybko wybiegłam z łazienki zostawiając wrzeszczącego faceta. Pobiegła do Piotrka, wtulając się w niego.
-Możemy już wracać? Proszę.
- Co się stało? - Usłyszałam w jego głosie troskę.
- Proszę. - Nic nie mówiąc objął mnie i wyprowadził z klubu. Przed budynkiem dołączyła Kinga.
- Już idziecie?
- Okropnie się czuję. - Nie lubię kłamać, ale nie chciałam jej mówić co się przed chwilą wydarzyło. - Gdzie Damian?
- Stał przy barze. Pójdę po niego.
Chwilę później we czworo wracaliśmy do domów. W połowie drogi pożegnaliśmy Kingę i Damiana. Piotrek odprowadził mnie pod drzwi. Chciałam go zaprosić ale powiedział, że mama się pewnie o niego martwi. Pocałowałam go czule. Całowaliśmy się przez dłuższą chwilę. Kiedy się od siebie oderwaliśmy serce biło mi jak młot i miałam nierówny oddech podobnie do Piotrka. Musnął mnie ustami w czubek czoła po czym się odwrócił. Patrzyłam jak znika w mroku.
Zamknęłam drzwi. Idąc do łazienki mijałam pokój rodziców, z którego wydobywała się smuga światła lampki nocnej. Pewnie mama czytała książkę. Zawsze to robi przed snem.
Po kąpieli ułożyłam się wygodnie w łóżku . Leżałam wpatrując się w sufit. W końcu odpłynęłam w krainę snów.



No to mamy już trzeci :) Przepraszam, że dopiero teraz dodałam rozdział ale przez pewien czas nie miałam neta :(
Piszcie w komentarzach jakie dostrzegliście błędy. Będę bardzo wdzięczna ;)
Kolejny rozdział postaram się wstawić w miarę szybko o ile pozwoli mi na to wena.
Pozdrawiam, Cherry