" Lubię znać prawdę, nawet jeśli jest bolesna, sama przyznasz, że lepiej wiedzieć o sobie całą prawdę."
~ John Steinbeck
Siedziałam na łóżku wpatrując się w Kingę. Nie miałam zielonego pojęcia o co mogło jej chodzić mówiąc: Musimy zachować ostrożność, a w szczególności Ty. Siedziała naprzeciwko mnie wpatrujac się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. W ogóle się nie poruszała. W końcu wydobyłam z siebie głos. - O co Ci chodzi mówiąc " A w szczególności Ty"? - palcami zrobiłam cudzysłów na te słowa, które wymówiła przyjaciółka. Nie odezwała się. Chciałam złapać jej wzrok, który starannie unikał mojego kontaktu. Nie wytrzymałam. Z zadziwiającą szybkością wstałam z łóżka. Zaczęłam przechadzać się po pokoju.
Tym razem nie pozwolę jej zwlekać. Musi mi to powiedzieć dzisiaj, teraz, a nie w tedy kiedy ona uzna odpowiedni moment.
Stanęłam naprzeciwko niej, pochylając się by nasze oczy były na tej samej wysokości. W końcu nasze spojrzenia się spotkały. Nie pozwoliłam jej tym razem odwrócić wzroku. Bez mrugnięcia patrzyłam na nią mówiąc. - Powiedz mi co przede mną ukrywasz. Teraz. Natychmiast. - w moim głosie wyczuwało się rozkaz. Kinga siedziała nieruchomo patrząc mi w oczy. Jej ciało zdawało się być sztywne.
- Prawdę o Twoim pochodzeniu. - Wypowiedziała jakby w transie. Nie zwracałam na to uwagi. Musiałam się dowiedzieć.
- Jaką prawdę?
- To, że nie jesteś człowiekiem.
- W takim razie kim?
- Pół wampirem pół czarownicą. - z szoku zamrugałam oczami. Odsunęłam się od Kingi, która wyglądała normalnie poza rozwścieczoną twarz a.
- Użyłaś na mnie wpływu!
- Co takiego? Czego użyłam?
- Wpływu. Każdy wampir to potrafi. - Wyraz jej twarzy złagodniał. - Przepraszam. Nie powinnam była tak wybuchnąć. Skąd mogłaś wiedzieć, że potrafisz coś takiego. - przyjaciółka westchnęła. - Przynajmniej znasz prawdę. Jeśli mi nie wierzysz to spytaj panią Dianę Hold.
- Żebyś wiedziała. - szybko zbiegłam ze schodów. Mama była w kuchni, robiła kolację. Stanęłam w drzwiach. - Mamo, to prawda, że jestem w połowie czarownicą i w połowie wampirem? - Na to pytanie mama zachłystnęła się powietrzem.
- Co Ty wygadujesz? Za dużo filmów oglądasz.
- Powiedz prawdę.
- Ależ kochanie... Eh, dobrze. Powiem Ci. - Usiadłam przy stole a naprzeciw mnie usiadła mama. Patrzyłam na nią z uwagą. Była smutna, ale nie z powodu śmierci Piotrka. Ten smutek spowodowany został przez stare wspomnienia. - Siedemnaście lat temu w dalekich krajach wydarzyło się coś strasznego. Pewien zły wampir doszedł do władzy i to po trupach. Dosłownie. Zabijał ludzi oraz czarodziejów i czarownice. Twoją prawdziwą matką jest czarownica, moją była przyjaciółka. Dzień po Twoich narodzinach dała mi Cię abym się Tobą opiekowała. Razem z Teodorem uciekliśmy a Twoją matka próbowała go powstrzymać. Niestety zabił ją. Próbowała bronić Ciebie. Za Twoje życie poświęciła swoje. Najgorsze jest to, że to Twój ojciec zabił Isztar i próbował również Ciebie... Razem z Teodorem daliśmy Ci nowe imię i nasze nazwisko. Tak naprawdę nazywasz się Azara Defender. Jesteś czarownicą żywiołu Ognia i z plemienia Iskier.
- Dość! Nie chcę tego słuchać. To są kłamstwa. - Łzy spływały mi po policzkach. Wstałam z krzesła. Mam już tego dość!
- Azara grozi Ci niebezpieczeństwo. Twój ojciec chce Cię zabić.
- Nie nazywam się Azara! - wybiegłam z domu. Biegłam przed siebie, Nie mogłam w to uwierzyć. Nie chciałam. Jestem zwyczajną nastolatką.
Ominęłam drzewo, nie wiedząc kiedy znalazłam się w lesie. Nie przestawałam biec. Miałam dobrą kondycję ponieważ co kilka dni uprawiałam jogging.
W głowie nadal rozbrzmiewały mi słowa " Tak naprawdę nazywasz się Azara Defender. Jesteś czarownicą żywiołu Ognia i z plemienia Iskier. " "Pół wampir pół czarownica." " Użyłaś na mnie wpływu."
Moje życie wywróciło się do góry nogami. I to dosłownie. Wisiałam głową w dół na jakiejś linie związanej do drzewa.
W moją stronę zbliżało się dwóch mężczyzn. Ubrani byli w czarne mundury. Obaj mieli brązowe włosy i jasną skórę. Jeden z nich miał brązowe oczy natomiast drugi w odcieniu miodu. Przystojni byli. Stanęli na przeciw mnie. Ich oczy przesuwały się po moim ciele. przeszły mnie ciarki. Na ich twarzach igrał uśmiech zwycięstwa.
- Król będzie zadowolony.
- Może nawet dostaniemy nagrodę za jej schwytanie.
- Nie liczyłbym na to. - usłyszałam znajomy głos, za mężczyznami dostrzegłam Damiana. Usłyszałam warknięcie ze strony jednego faceta. Obrócił się do Damiana, przyjmując pozę do skoku. Usta uniosły się w wrogim uśmiechu. Dostrzegłam ostre kły. Widok był fascynujący i zarazem przerażający. Damian również przyjął pozycję do skoku. Wpatrywali się w siebie przez chwilę. Nagle napastnik skoczył a za nim chłopak mojej przyjaciółki. Dwaj faceci zderzyli się w powietrzu. Widziałam wymierzane ciosy i kopniaki, nawet obcy mężczyzna spróbował użyć swoich kłów. Nie udało mu się, Damian chwycił jego głowę i obrócił ją o sto osiemdziesiąt stopni. Wampir padł na ziemię.
W tym czasie drugi wampir patrzył na mnie jak na przekąskę. Ze strachu zaczęłam się wierzgać, próbując się uwolnić. W jego oczach widziałam podniecenie. Zbliżał się do mojej szyi. Chwyciłam go za głowę. Niestety był silniejszy. Postanowiłam jednak się nie poddawać. Usłyszałam krzyk potwora. Zauważyłam, że spomiędzy moich palców świeci złote światło. Wampir odsunął się ode mnie. Widziałam na jego twarzy oparzenia. Wściekły facet przygotował się do ataku, tylko Damian w odpowiednim czasie znalazł się przy nim skręcając mu kark.
Damian spojrzał na mnie uśmiechając się. Podszedł, objął i uwolnił mnie z liny. Byłam w jego ramionach, bezpieczna. Przez koszulkę czułam jego silne mięśnie.
- Nic Ci nie jest?
- Nie, wszystko w porządku. Co to było? - Drżałam. Nie miałam pojęcia co się przed chwilą wydarzyło. Byłam wystraszona i poddenerwowana.
- To były wampiry. Muszę jeszcze je spalić bo inaczej się "obudzą". - Ostrożnie postawił mnie na ziemię. Patrzyłam w jego błękitne oczy.
- Nie o nich mi chodziło. Co to za światło, które wydobywało się z moich palców?
- To była twoja moc. Jesteś czarownicą.
- A Ty wampirem?
- Tak. Zaczekaj chwilkę, muszę się nimi zająć. - wyciągnął zapałki. Ostrożnie podpalał nieruchome ciała, które szybko zajęły się ogniem. Stałam nieruchomo wpatrzona jak płomienie pochłaniają każdą komórkę ciała. Nie zwracałam na nic uwagi, całkowicie skupiona na płomieniach. Ogień zdawał się zwiększać z każdą sekundą kiedy na niego patrzyłam.
Dotyk na ramieniu wybudził mnie z tego transu. Spojrzałam na stojącego obok mnie
Damiana. Fakt, że jest wampirem jakoś mnie nie przeraził. Sama nie wiedziałam dlaczego. Po prostu czułam, że mogę mu zaufać.
Uśmiechnęłam się on również. Objął mnie przyjacielskim gestem.
- Chodźmy stąd. Nic tu po nas. Zaprowadzę Cię do domu. - Nie protestowałam. Dałam mu się prowadzić. Byłam zmęczona. Chciałam się położyć i zapomnieć o wszystkim.
Hmm... Nie spodziewałam się, że dzisiaj opublikuję ten rozdział. Szczerze nie wiedziałam kiedy go skończę pisać. Nie potrafiłam wymyślić zakończenia, ale na szczęście wczoraj wieczorem wróciła mi wena i oto jest Piąty Rozdział. :D
Jeśli zauważycie jakieś błędy to powiedzcie mi ja je poprawię. Będę bardzo wdzięczna. :)
Pozdrawiam ciepło. :*
- Prawdę o Twoim pochodzeniu. - Wypowiedziała jakby w transie. Nie zwracałam na to uwagi. Musiałam się dowiedzieć.
- Jaką prawdę?
- To, że nie jesteś człowiekiem.
- W takim razie kim?
- Pół wampirem pół czarownicą. - z szoku zamrugałam oczami. Odsunęłam się od Kingi, która wyglądała normalnie poza rozwścieczoną twarz a.
- Użyłaś na mnie wpływu!
- Co takiego? Czego użyłam?
- Wpływu. Każdy wampir to potrafi. - Wyraz jej twarzy złagodniał. - Przepraszam. Nie powinnam była tak wybuchnąć. Skąd mogłaś wiedzieć, że potrafisz coś takiego. - przyjaciółka westchnęła. - Przynajmniej znasz prawdę. Jeśli mi nie wierzysz to spytaj panią Dianę Hold.
- Żebyś wiedziała. - szybko zbiegłam ze schodów. Mama była w kuchni, robiła kolację. Stanęłam w drzwiach. - Mamo, to prawda, że jestem w połowie czarownicą i w połowie wampirem? - Na to pytanie mama zachłystnęła się powietrzem.
- Co Ty wygadujesz? Za dużo filmów oglądasz.
- Powiedz prawdę.
- Ależ kochanie... Eh, dobrze. Powiem Ci. - Usiadłam przy stole a naprzeciw mnie usiadła mama. Patrzyłam na nią z uwagą. Była smutna, ale nie z powodu śmierci Piotrka. Ten smutek spowodowany został przez stare wspomnienia. - Siedemnaście lat temu w dalekich krajach wydarzyło się coś strasznego. Pewien zły wampir doszedł do władzy i to po trupach. Dosłownie. Zabijał ludzi oraz czarodziejów i czarownice. Twoją prawdziwą matką jest czarownica, moją była przyjaciółka. Dzień po Twoich narodzinach dała mi Cię abym się Tobą opiekowała. Razem z Teodorem uciekliśmy a Twoją matka próbowała go powstrzymać. Niestety zabił ją. Próbowała bronić Ciebie. Za Twoje życie poświęciła swoje. Najgorsze jest to, że to Twój ojciec zabił Isztar i próbował również Ciebie... Razem z Teodorem daliśmy Ci nowe imię i nasze nazwisko. Tak naprawdę nazywasz się Azara Defender. Jesteś czarownicą żywiołu Ognia i z plemienia Iskier.
- Dość! Nie chcę tego słuchać. To są kłamstwa. - Łzy spływały mi po policzkach. Wstałam z krzesła. Mam już tego dość!
- Azara grozi Ci niebezpieczeństwo. Twój ojciec chce Cię zabić.
- Nie nazywam się Azara! - wybiegłam z domu. Biegłam przed siebie, Nie mogłam w to uwierzyć. Nie chciałam. Jestem zwyczajną nastolatką.
Ominęłam drzewo, nie wiedząc kiedy znalazłam się w lesie. Nie przestawałam biec. Miałam dobrą kondycję ponieważ co kilka dni uprawiałam jogging.
W głowie nadal rozbrzmiewały mi słowa " Tak naprawdę nazywasz się Azara Defender. Jesteś czarownicą żywiołu Ognia i z plemienia Iskier. " "Pół wampir pół czarownica." " Użyłaś na mnie wpływu."
Moje życie wywróciło się do góry nogami. I to dosłownie. Wisiałam głową w dół na jakiejś linie związanej do drzewa.
W moją stronę zbliżało się dwóch mężczyzn. Ubrani byli w czarne mundury. Obaj mieli brązowe włosy i jasną skórę. Jeden z nich miał brązowe oczy natomiast drugi w odcieniu miodu. Przystojni byli. Stanęli na przeciw mnie. Ich oczy przesuwały się po moim ciele. przeszły mnie ciarki. Na ich twarzach igrał uśmiech zwycięstwa.
- Król będzie zadowolony.
- Może nawet dostaniemy nagrodę za jej schwytanie.
- Nie liczyłbym na to. - usłyszałam znajomy głos, za mężczyznami dostrzegłam Damiana. Usłyszałam warknięcie ze strony jednego faceta. Obrócił się do Damiana, przyjmując pozę do skoku. Usta uniosły się w wrogim uśmiechu. Dostrzegłam ostre kły. Widok był fascynujący i zarazem przerażający. Damian również przyjął pozycję do skoku. Wpatrywali się w siebie przez chwilę. Nagle napastnik skoczył a za nim chłopak mojej przyjaciółki. Dwaj faceci zderzyli się w powietrzu. Widziałam wymierzane ciosy i kopniaki, nawet obcy mężczyzna spróbował użyć swoich kłów. Nie udało mu się, Damian chwycił jego głowę i obrócił ją o sto osiemdziesiąt stopni. Wampir padł na ziemię.
W tym czasie drugi wampir patrzył na mnie jak na przekąskę. Ze strachu zaczęłam się wierzgać, próbując się uwolnić. W jego oczach widziałam podniecenie. Zbliżał się do mojej szyi. Chwyciłam go za głowę. Niestety był silniejszy. Postanowiłam jednak się nie poddawać. Usłyszałam krzyk potwora. Zauważyłam, że spomiędzy moich palców świeci złote światło. Wampir odsunął się ode mnie. Widziałam na jego twarzy oparzenia. Wściekły facet przygotował się do ataku, tylko Damian w odpowiednim czasie znalazł się przy nim skręcając mu kark.
Damian spojrzał na mnie uśmiechając się. Podszedł, objął i uwolnił mnie z liny. Byłam w jego ramionach, bezpieczna. Przez koszulkę czułam jego silne mięśnie.
- Nic Ci nie jest?
- Nie, wszystko w porządku. Co to było? - Drżałam. Nie miałam pojęcia co się przed chwilą wydarzyło. Byłam wystraszona i poddenerwowana.
- To były wampiry. Muszę jeszcze je spalić bo inaczej się "obudzą". - Ostrożnie postawił mnie na ziemię. Patrzyłam w jego błękitne oczy.
- Nie o nich mi chodziło. Co to za światło, które wydobywało się z moich palców?
- To była twoja moc. Jesteś czarownicą.
- A Ty wampirem?
- Tak. Zaczekaj chwilkę, muszę się nimi zająć. - wyciągnął zapałki. Ostrożnie podpalał nieruchome ciała, które szybko zajęły się ogniem. Stałam nieruchomo wpatrzona jak płomienie pochłaniają każdą komórkę ciała. Nie zwracałam na nic uwagi, całkowicie skupiona na płomieniach. Ogień zdawał się zwiększać z każdą sekundą kiedy na niego patrzyłam.
Dotyk na ramieniu wybudził mnie z tego transu. Spojrzałam na stojącego obok mnie
Damiana. Fakt, że jest wampirem jakoś mnie nie przeraził. Sama nie wiedziałam dlaczego. Po prostu czułam, że mogę mu zaufać.
Uśmiechnęłam się on również. Objął mnie przyjacielskim gestem.
- Chodźmy stąd. Nic tu po nas. Zaprowadzę Cię do domu. - Nie protestowałam. Dałam mu się prowadzić. Byłam zmęczona. Chciałam się położyć i zapomnieć o wszystkim.
Hmm... Nie spodziewałam się, że dzisiaj opublikuję ten rozdział. Szczerze nie wiedziałam kiedy go skończę pisać. Nie potrafiłam wymyślić zakończenia, ale na szczęście wczoraj wieczorem wróciła mi wena i oto jest Piąty Rozdział. :D
Jeśli zauważycie jakieś błędy to powiedzcie mi ja je poprawię. Będę bardzo wdzięczna. :)
Pozdrawiam ciepło. :*